Sąd w Tucson w stanie Arizona uznał za poczytalnego Jareda Lee Loughnera, który w styczniu 2011 roku zastrzelił w tym mieście sześć osób i ciężko ranił kongresmankę Gabrielle Giffords. Sprawca masakry przyznał się do winy, ratując się od kary śmierci.

Na podstawie umowy obrońców Loughnera z prokuraturą, a także uznanie sprawcy przez sędziego za poczytalnego i świadomego konsekwencji swoich wypowiedzi, przyznanie się mordercy do winy zostanie formalnie zaakceptowane przez sąd. I oznacza, że Loughner zostanie skazany tylko na karę dożywotniego więzienia, ale bez możliwości ułaskawienia. Proces nie będzie więc potrzebny - sędzia ogłosi tylko wyrok.

Poprzednio mężczyzna nie przyznawał się do winy. Kiedy został zatrzymany po zabójstwie, psychiatrzy stwierdzili, że cierpi na depresję, paranoję i wykazuje objawy schizofrenii. Prowadzący jego sprawę sędzia Larry A. Burns orzekł, że stan psychiczny Loughnera nie pozwala na proces sądowy. Sprawcy groziło wtedy zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym. Przez kilkanaście miesięcy był przymusowo leczony. Sędzia zmienił jednak zdanie.

Kara dożywocia dla sprawcy nie zadowala rodzin niektórych ofiar mordercy. Kongresmanka Giffords i jej mąż astronauta Marc Kelly wyrazili jednak zadowolenie z orzeczenia sądu.