Prezydent Serbii Boris Tadić oświadczył, że tak długo, jak będzie pozostawał na swym stanowisku, nigdy nie zaakceptuje niepodległości Kosowa. Jestem całkowicie przekonany, że takie rozwiązanie stawia pod znakiem zapytania rozwój i przyszłość całego rejonu Bałkanów - dodał.

Tadić, który wziął udział w konferencji czołowych serbskich dyplomatów, dodał, że spodziewa się dalszych inicjatyw w sprawie statusu Kosowa, zwłaszcza ze strony Rosji Chin. Zdaniem państw zachodnich wszelkie możliwości kompromisu zostały wyczerpane.

Przywódcy kosowskich Albańczyków, którzy stanowią 90 proc. mieszkańców tej prowincji, nie chcą już prowadzić dalszych rozmów z Serbią i są gotowi ogłosić niepodległość w ciągu najbliższych tygodni. Albańczyków popierają USA i Unia Europejska. Ich zdaniem jest to jedyne rozwiązanie obecnej sytuacji.

Kosowo pozostaje obecnie formalnie prowincją Serbii. W 1999 r., po trwających 3 miesiące serbskich "czystkach etnicznych" kontrolę nad prowincją przejęła ONZ i rozjemcze wojska NATO. Serbia odrzuca wszelkie rozmowy na temat niepodległości Kosowa, ale jest gotowa przyznać tej prowincji pełną autonomię.

20 stycznia przyszłego roku odbędą się w Serbii wybory prezydenckie. Tadić, który stoi na czele prozachodniej Partii Demokratycznej, będzie się musiał zmierzyć z koalicją

nacjonalistów, w tym z obecnym premierem Voijslavem Kosztunicą.