Wzajemne przytyki, personalne zagrywki i dyskusje o bezpieczeństwie – to elementy obecne przed niemal każdymi wyborami w Izraelu. Dziś rusza tam kampania przed głosowaniem powszechnym, wyznaczonym na 28 marca.

Nie ma wątpliwości, że najczęściej pojawiającym się w czasie jej trwania słowem będzie Hamas – nazwa radykalnego ugrupowania, które po styczniowych wyborach przejęło władzę w Autonomii Palestyńskiej.

Minister obrony Izraela Szaul Mofaz powiedział, że w razie wznowienia terroru przez Hamas, obiektem ataku może się stać nawet palestyński premier Ismail Hanije, lider radykalnej organizacji w Gazie.

Obserwatorzy twierdzą, że słowa Mofaza, członka partii Kadima, były elementem przedwyborczej walki. Była to jednocześnie odpowiedź na zarzuty ze strony prawicowego Likudu. Partia ta oceniła, że Kadima ignoruje zagrożenia związane ze wzrostem siły Hamasu. A to właśnie Kadimie przedwyborcze sondaże dają największe szanse na zwycięstwo w marcowych wyborach.