Rada Bezpieczeństwa ONZ ostro potępiła masakrę ponad 100 osób w syryjskim mieście Hula. Zdaniem jej przedstawicieli, odpowiedzialne za śmierć cywilów są władze w Damaszku. W przyjętym jednogłośnie oświadczeniu podkreślono, że siły rządowe ostrzeliwały miasto z broni ciężkiej - dział i czołgów.

ONZ potępiła także zabijanie cywilów strzałami z bliskiej odległości oraz stosowanie "różnych form przemocy fizycznej". "To odrażające użycie siły wobec ludności cywilnej jest naruszeniem międzynarodowego prawa" - stwierdza w swoim oświadczeniu Rada Bezpieczeństwa ONZ. Rada uznała również, że władze w Damaszku złamały wcześniejsze obietnice przerwania wszelkich form przemocy. Chodzi m.in. o użycie broni ciężkiej.

W reakcji na oświadczenie Rady Bezpieczeństwa, syryjski ambasador przy ONZ Baszar Dżaafari powtórzył, że władze w Damaszku nie mają nic wspólnego z masakrą w Huli, a odpowiedzialni za nią są "terroryści". Zarzucił również ambasadorom krajów, które są członkami Rady, że "wodzą świat za nos i opowiadają kłamstwa".

W piątek w masakrze w Huli zginęło według ONZ co najmniej 108 osób, w tym 49 dzieci i 34 kobiety.

W Huli strzelano do ludzi bez opamiętania

Z poufnego listu sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, do którego dotarły agencje Reutera i dpa, wynika, że obserwatorzy ONZ widzieli w jednym z meczetów w Huli 85 ciał. Obrażenia ofiar, a także uszkodzenia budynków wskazują, że miasto ostrzeliwane było z ciężkiej broni - artylerii i czołgów. Taką bronią dysponuje jedynie syryjska armia. Ban Ki Mun ponownie wezwał władze w Damaszaku, by zaprzestały używania ciężkiej broni do ataków na dzielnice mieszkaniowe.

Syryjska opozycja uważa, że za masakrę odpowiedzialny jest reżim Baszara el-Asada, natomiast władze w Damaszku twierdzą, że winni są rebelianci. Rosja także sugerowała, że masakry dokonali rebelianci.

Były szef Narodowej Rady Syryjskiej wzywa do walki

Do walki w razie bezczynności wspólnoty międzynarodowej w sprawie Syrii wezwał w niedzielę rodaków były szef Narodowej Rady Syryjskiej (NRS) Burhan Ghaljun. Apeluję do Syryjczyków, by podjęli walkę o wyzwolenie i godność opierając się na swych własnych siłach - rebeliantach rozrzuconych po kraju i brygadach Wolnej Armii Syryjskiej (składającej się głównie z dezerterów), jeśli społeczność międzynarodowa nie zacznie działać na podstawie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych - mówił Ghaljun na konferencji prasowej w Stambule.

Syryjskie Obserwatorium podało, że w niedzielę do gwałtownych walk między armią a rebeliantami doszło w mieście Hama, na zachodzie kraju; ponadto wojsko zbombardowało w nocy z soboty na niedzielę miasto Rastan, które od miesięcy odpiera ataki sił Asada. Poinformowano też o zastrzeleniu co najmniej dwóch mężczyzn, którzy na przedmieściach Damaszku uczestniczyli protestach po masakrze w Huli.