Tylko dwie osoby reprezentujące partie opozycyjne znajdą się wśród ponad 70 tys. członków komisji wyborczych, które będą liczyć głosy w marcowych wyborach prezydenckich na Białorusi. Zdaniem tamtejszej opozycji władze przygotowują się do sfałszowania wyniku wyborów.

Choć opozycja zgłosiła ponad tysiąc kandydatur do komisji, w ich skład włączono tylko jednego reprezentanta Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO) i jednego - Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej „Hramada”.

Komisje prawie w stu procentach składają się ze zwolenników Aleksandra Łukaszenki albo ludzi, zależnych ekonomicznie od tego kandydata - ocenił lider ZPO Anatolij Lebiedźka. Gdyby władze wierzyły w swoje siły, to przynajmniej zachowałyby pozory pluralizmu. To jeszcze jeden dowód, że wyborów faktycznie nie ma, a jest przygotowywane masowe fałszerstwo - podkreślił.

Dodatkowo tuż przed wyborami władze w Mińsku zaostrzyły przepisy dla cudzoziemców, którzy chcą wjechać na Białoruś – trzeba np. mieć więcej pieniędzy na każdy dzień pobytu w tym kraju, a cudzoziemcy mogą mieszkać tylko tam, gdzie się zameldowali. Ponadto podróż tranzytem przez Białoruś może się odbywać tylko trasami międzynarodowymi.

O szczegółach posłuchaj w relacji reportera RMF Krzysztofa Zasady: