Po nocy spędzonej w areszcie podejrzany o zamordowanie swojej dziewczyny Oscar Pistorius kolejny raz stanął przed sądem. Na dzisiejszym posiedzeniu ma zapaść decyzja o ewentualnym wypuszczeniu go na wolność za kaucją.

W swojej mowie końcowej prokurator podkreślił, że Pistorius nie rozumie powagi sytuacji. Przypomniał, że sportowiec nie zeznawał osobiście, tylko za pośrednictwem odczytanego przez prawnika oświadczenia. Zasugerował też, że chce on wyjść za kaucją i udawać, że nic się nie stało.

W krytyce i zbijaniu argumentów Pistoriusa śledczy posunął się zdecydowanie dalej. Uznał jego wersję z nocnym włamaniem za zmyśloną i przygotowaną przed zabójstwem. Zwrócił uwagę na fakt, że jeśli sportowiec zaplanował zastrzelenie swojej partnerki, to z pewnością tak zaaranżował miejsce zbrodni, by uwiarygadniało ono jego wersję.

Kolejny argument oskarżyciela przemawiający na niekorzyść Pistoriusa to kwestia nieścisłości w jego zeznaniach. Pantofle i szlafrok jego partnerki znaleziono nie po tej stronie łóżka, po której miała spać. Nie udowodniono też, że drugi ze znalezionych w łazience telefonów należał do kobiety.

Pistorus zostawił na piętrze umierającą dziewczynę, zszedł na dół, otworzył drzwi frontowe, wrócił na górę i zniósł ją po schodach. Dlaczego? - pytał prokurator. Na koniec podkreślił, że sportowiec nie powinien zostać zwolniony za kaucją. Sąd nie może traktować znanych ludzi inaczej, tylko dlatego że są sławni - podsumował.

Podczas dzisiejszego posiedzenia głos zabrał także obrońca Pistoriusa. Stwierdził, że prokurator błędnie przypisuje jego klientowi premedytację, bo można go oskarżyć co najwyżej o umyślne zabójstwo, a nie o morderstwo z premedytacją. Przypomniał, że oficer śledczy trzykrotnie potwierdził, iż fakty nie przeczą wersji wypadków podanej przez Pistoriusa. Na koniec stwierdził, że jego klient po zwolnieniu z aresztu nie będzie uciekał przed wymiarem sprawiedliwości.