Czterech prezydentów i jeden premier w tym samym samolocie. Cel podróży - Kaukaz ogarnięty wojną. Przed południem specjalny samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim i innymi głowami państw wystartował do Gruzji. I jak dowiedział się dowiedział się dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki, na Kaukaz zawiezie ich jednak rządowy Tu-154.

Wczoraj pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że Kancelaria Premiera Donalda Tuska odmówiła Lechowi Kaczyńskiemu udostępnienia rządowej maszyny. Miało dojść do sporu pomiędzy premierem Tuskiem a prezydentem Kaczyńskim o tę kaukaską misję. Szef rządu nie jest jej entuzjastą. Przekonały go argumenty, że do Tblisi leci też prezydent Francji.

Rządowy Tupolew służył w ostatnich kilkudziesięciu godzinach do transportowania uchodźców z Gruzji. Ponieważ wciąż pojawiają się nowi, po następnych musi polecieć LOT-owski czarter. Podróż w strefę wojny budziła potężne opory Biura Ochrony Rządu, którego szefowie nie palili się do wzięcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo prezydenta w Gruzji.

Trudności sprawiało znalezienie superbezpiecznych korytarzy powietrznych, którymi można dotrzeć na Kaukaz. Jednak w tle tych problemów pojawiały się też niesnaski polityczne. Rząd nie jest entuzjastą aż tak intensywnego zaangażowania Polski w konflikt gruzińsko-rosyjski. Premier próbował wczoraj wyperswadować prezydentowi pomysł wyjazdu. Jego podejście do podróży Lecha Kaczyńskiego zmieniła dopiero deklaracja prezydenta Sarkozego o tym, że on też pojawi się dziś w Tbilisi.

Rządowy samolot najpierw poleciał na północ do Tallina, Rygi i Wilna, skąd zabrał prezydentów państw nadbałtyckich. Potem wylądował w Warszawie po prezydenta Kaczyńskiego, poleci na Krym po Wiktora Juszczenkę i wreszcie wyląduje w Azerbejdżanie. Tam prezydenci przesiądą się do samochodów dostarczonych przez władze azerskie i przejadą do Tbilisi.Trasę samolotu opisuje reporter RMF FM Marek Smółka: