Lech Kaczyński we wtorek odniesie się do listu Władimira Putina do Polaków. Tekst opublikowała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Prezydent twierdzi, że na komentarz będzie miał co najmniej trzy okazje. Już teraz publikację komentują natomiast niezależni rosyjscy historycy. I nie kryją rozczarowania. Putin mówi tak, by nie powiedzieć nic - mówią.

Zobacz również:

Putin stwierdził w artykule między innymi, że Pakt Ribbentrop-Mołotow można potępić z pełnym uzasadnieniem, ale Związek Radziecki zdecydował się na jego zawarcie, bo pozostał sam na sam z Niemcami. Przecież rok wcześniej Francja i Anglia podpisały w Monachium głośny układ z Hitlerem, rujnując wszelkie nadzieje na stworzenie wspólnego frontu walki z faszyzmem.

Ten artykuł Putina to jeden krok do przodu i zaraz dwa do tyłu - tak jak u Lenina, dlatego że znowu słyszymy o Pakcie, a nie o tym, co było skutkiem tajnych protokołów, czyli zajęciu części Polski i czerwonym terrorze. To mnie niepokoi i denerwuje - mówi moskiewskiemu korespondentowi RMF FM Przemysławowi Marcowi Arsenij Rogiński, szef Memoriału:

Z kolei historyk Nikita Pietrow za cyniczne uważa łączenie sprawy Katynia i jeńców radzieckich po wojnie 1920 roku. Łączenie 1920 roku i Katynia to absolutna bzdura, bo nie można mówić, że Polacy zaplanowali mord na jeńcach - podkreśla:

Podobne oburzenie wywołuje zapowiedź o nieodtajnianiu materiałów z katyńskiego śledztwa. To śmieszne, zasmucające i nie ma podstaw w rosyjskim prawie - mówi Pietrow:

Z kolei dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomir Dębski ocenia list jako budowanie klimatu, choć jeszcze daleko do porozumienia. W rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą dodaje, że to dość wyważony punkt widzenia - jak na rosyjskiego polityka. Posłuchaj: