​Podczas lotu z Amsterdamu do Aruby w samolocie KLM pasażerowie dostrzegli szczura. Incydent sprawił, że lot powrotny został odwołany, a pracownicy linii lotniczych rozpoczęli polowanie na gryzonia. Schwytanie szczura zajęło im aż 36 godzin. Podróżujący, którzy mieli wracać samolotem do swoich domów, musieli spędzić więcej czasu na Karaibach, niż zakładali, ale przewoźnik zapewnił pasażerom noclegi.

  • Ponad 250 pasażerów utknęło na Arubie z powodu szczura na pokładzie samolotu KLM.
  • Schwytanie go zajęło służbom 36 godzin.
  • Pasażerowie otrzymali zakwaterowanie na koszt przewoźnika.
  • Nie wiadomo, jak szczur dostał się na pokład.
  • Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.

W trakcie lotu na pokładzie samolotu holenderskich linii lotniczych KLM zauważono szczura. Zwierzę zostało dostrzeżone przez podróżnych, gdy maszyna znajdowała się nad środkowym Atlantykiem. W mediach społecznościowych szybko pojawiły się nagrania pokazujące gryzonia przemieszczającego po samolocie. Pilot zdecydował się kontynuować lot na Arubę. 

36 godzin polowania na gryzonia

Władze linii lotniczych zdecydowały o odwołaniu lotu powrotnego do Europy. Obecność szczura na pokładzie uznano za poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Gryzonie mogą bowiem uszkodzić instalacje elektryczne lub inne kluczowe systemy samolotu. Na miejscu natychmiast rozpoczęto poszukiwania zwierzęcia.

Akcja schwytania szczura trwała aż 36 godzin. Dopiero po tym czasie służby lotniskowe zdołały złapać nieproszonego pasażera. W tym czasie ponad 250 podróżnych, którzy mieli wracać samolotem do swoich domów, musiało pozostać na Arubie. Linie lotnicze KLM zapewniły wszystkim pasażerom zakwaterowanie w hotelach na wyspie.

Tajemnicze pochodzenie szczura

Nie jest jasne, w jaki sposób szczur przedostał się na pokład samolotu. Według doniesień medialnych, lotnisko Amsterdam Schiphol zmaga się z poważnym problemem obecności gryzoni, które pojawiają się nie tylko w terminalach, ale także w salonikach biznesowych.