Stany Zjednoczone odpowiedzą na próby ingerowania w tegoroczne amerykańskie wybory przez Rosję lub jakiekolwiek inne państwo - oświadczył sekretarz stanu USA Mike Pompeo.

Ingerowanie w nasze wybory jest nie do przyjęcia - powiedział Pompeo podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie. Dodał, że jeśli Rosja lub jakiekolwiek inne państwo "poczynią kroki, by podważyć nasz proces demokratyczny", to Stany Zjednoczone "w odpowiedzi podejmą działania".

Ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA na jego korzyść zaprzeczył we wtorek podczas wizyty w Indiach Donald Trump. Nie chcę pomocy od żadnego państwa i nie otrzymałem jej od żadnego państwa - powiedział dziennikarzom.

Według doniesień mediów w USA o ingerowaniu Rosji w przebieg tegorocznych wyborów prezydenckich, by zapewnić drugą kadencję Trumpowi, amerykańskich kongresmenów poinformowali przedstawiciele krajowego wywiadu. Odbyć to się miało na komisji parlamentarnej w pierwszej połowie lutego.

Amerykański przywódca stwierdził w odpowiedzi na te doniesienia, że to "kolejna dezinformacyjna kampania" demokratów.

Trump - jak napisał "New York Times" - skrytykował za dopuszczenie do parlamentarnego briefingu Josepha Maguire, dotychczasowego p.o. dyrektora Wywiadu Narodowego (DNI). W środę prezydent ogłosił, że jego obowiązki przejmuje ambasador USA w Niemczech Richard Grenell. Uznawany jest on za bliskiego sojusznika Trumpa.

Podczas briefingu kongresmeni - jak pisał "Washington Post" - zostali też powiadomieni, iż Rosjanie próbują pomóc w prawyborach demokratów senatorowi Bernie'emu Sandersowi. Deklarujący się jako socjalista polityk w oświadczeniu przekazał, że "nie obchodzi go", kogo prezydent Rosji Władimir Putin chciałby w Białym Domu. Moja wiadomość dla Putina jest jasna - trzymaj się z daleka od amerykańskich wyborów (...) - dodał. Amerykańskie agencje wywiadowcze uznały, że Rosjanie ingerowali w wybory w USA w 2016 roku. Kreml zaprzecza, by podejmował takie działania.