Roman Polański prawdopodobnie nie wyjdzie dziś z aresztu. Zdaniem rzecznika szwajcarskiego ministerstwa sprawiedliwości, nie zostały spełnione wszystkie warunki zwolnienia reżysera za kaucją. Folco Galli nie chciał jednak powiedzieć, czy chodzi o problemy ze zgromadzeniem czterech i pół miliona franków szwajcarskich.

Według francuskiego portalu internetowego "Don't Miss", Polański spędził dziś ostatnią noc w więzieniu i zostanie przewieziony do swojego domu w alpejskim kurorcie Gstaad.

Według innej gazety - "Le Matin", Polańskiego czekają "psychiczne tortury" z powodu "kapryśnej" bransoletki elektronicznej, którą będzie musiał nosić. Może ona czasami, przez przypadek, może wysyłać policji sygnał o ucieczce więźnia z aresztu domowego. Wszystko z powodu fal elektromagnetycznych emitowanych choćby przez sprzęt gospodarstwa domowego, nie mówiąc już o burzy z piorunami. Dużo problemów mogą też Polańskiemu sprawiać tłumy papparazzich. Wokół domu, nazwanego przez reżysera „Mleczną drogą”, nie ma zbyt wielu drzew. Wystarczy więc, by Polański wyszedł za próg i już znajdzie się na celowniku niezliczonych obiektywów.

Polański został zatrzymany na lotnisku w Zurychu 26 września na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. USA przedstawiły już Szwajcarom wniosek o jego ekstradycję, który jest rozpatrywany przez szwajcarski sąd federalny. Od jego decyzji Polański może się jeszcze odwoływać. Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca reżyserowi, że w 1977 roku uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Geimer. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem postępowania karnego w USA Polański zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.