Rumuński Wysoki Trybunał Kasacyjny i Sprawiedliwości odroczył o miesiąc proces apelacyjny przewodniczącego rządzącej w Rumunii Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Liviu Dragnei, skazanego na 3,5 roku więzienia za podżeganie do nadużycia władzy.

O przesunięcie procesu wnioskował sam Dragnea. Jak poinformował sąd, ten 55-letni polityk argumentował, że potrzebuje czasu na znalezienie adwokata.

Datę pierwszej rozprawy apelacyjnej wyznaczono na 5 listopada.

W czerwcu Dragnea został skazany za podżeganie do nadużycia władzy. Sprawa dotyczyła lat 2006-2012, kiedy polityk był szefem lokalnych władz w będącym jego bastionem okręgu Teleorman i liderem miejscowego oddziału PSD. Był on oskarżony o to, że wymusił na szefowej urzędu opieki społecznej w tym okręgu, by fikcyjnie zatrudniała dwie kobiety, które w rzeczywistości pracowały dla lokalnego oddziału PSD.

Niedawno Dragnea ocenił, że sposób, w jaki wybrano pięciu sędziów do jego sprawy w procesie apelacyjnym, był "nielegalny" i zapowiedział, że zwróci się w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego. Chcą mnie wysłać za kratki, łamiąc prawo - mówił, wspominając o "presji" wywieranej na prokuratorów.

Już w 2016 roku Dragnea został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za manipulacje wyborcze; na mocy tego wyroku nie może objąć urzędu premiera. De facto jednak polityk kontroluje rząd Rumunii.

Niedługo po zwycięstwie PSD w wyborach parlamentarnych w 2016 roku rząd rozpoczął szeroko zakrojoną reformę wymiaru sprawiedliwości, krytykowaną przez centroprawicową opozycję, sędziów, państwa zachodnie oraz UE i Radę Europy, które obawiają się, że zaszkodzi ona niezależności sędziów i osłabi walkę z korupcją.

Dragnea uważa jednak, że to on jest ofiarą "równoległego państwa", które jego zdaniem tworzą prokuratorzy oraz tajne służby, a którym rządzi wywodzący się z centroprawicy prezydent Rumunii Klaus Iohannis.

(az)