Piskiem, okrzykami i owacją na stojąco powitali demokraci w Karolinie Północnej Baracka Obamę, który przyjął nominację partii na kandydata na prezydenta USA. Urzędujący przywódca w listopadowych wyborach będzie ubiegał się o drugą kadencję. Jego rywalem będzie reprezentujący Partię Republikańską Mitt Romney.

W swoim przemówieniu Obama podkreślał, że wie, w jaki sposób wyciągnąć gospodarkę Stanów Zjednoczonych z kryzysu. Wybór, przed którym stajecie, nie będzie po prostu wyborem pomiędzy dwoma kandydatami czy dwiema partiami. To będzie wybór pomiędzy dwiema różnymi ścieżkami dla Ameryki. Wybór pomiędzy dwiema fundamentalnie różnymi wizjami przyszłości - mówił Barack Obama. Dodał też, że potrzebuje więcej czasu.

Nasze problemy można rozwiązać. Naszym wyzwaniom można sprostać. Droga, którą proponujemy, jest być może trudniejsza, ale prowadzi do lepszego miejsca. I proszę was, byście wybrali tę przyszłość - zaznaczył.

Prezydenta zapowiedziała jego żona Michelle. Kiedy wszedł na scenę, uściskali się. Owacje na stojąco trwały dłuższą chwilę. Sala przywitała Baracka Obamę gromkimi brawami skandując: "kolejne 4 lata". Na widowni siedziały również jego córki. Jestem z was dumny, "ale i tak jutro rano będziecie musiały pójść do szkoły - powiedział Barack Obama. Cała rodzina pojawiła się na scenie również po przemówieniu prezydenta.

Obama wymienił swoje sukcesy i skrytykował Romneya

Podczas przemówienia Barack Obama przypomniał osiągnięcia niespełna czterech lat swoich rządów - uratowanie od bankructwa koncernów samochodowych, reformę ochrony zdrowia zapewniającą ubezpieczenia wszystkim obywatelom i zahamowanie ucieczki miejsc pracy za granicę. Wspomniał także o wzroście produkcji energii, co zmniejszyło uzależnienie energetyczne USA od zagranicy.

Program Republikanów - cięcia podatków i wydatków rządowych, deregulacje biznesu - przedstawił jako propozycje rozwiązań anachronicznych, które w minionej dekadzie wpędziły USA w kryzys i recesję.

Urzędujący prezydent podkreślił także swoje sukcesy na arenie międzynarodowej - zabicie Osamy bin Ladena przez amerykańskie siły specjalne w Pakistanie, zakończenie wojny w Iraku i wycofywanie wojsk z Afganistanu. Zaatakował przy tym republikańskiego kandydata do Białego Domu, Mitta Romneya, wypominając mu agresywne oświadczenia na temat Rosji i Chin. Nie nazywa się Rosji największym geopolitycznym przeciwnikiem Ameryki, chyba że się tkwi w mentalności zimnowojennej - powiedział.

Wielu komentatorów nie oceniło jednak jego wystąpienia najlepiej. Porównywano je z wczorajszym wystąpieniem byłego prezydenta Clintona, a nawet przemówieniem wiceprezydenta Joe Bidena z tego samego wieczoru. Konserwatywni krytycy prezydenta wytknęli mu, że nie przedstawił bardziej konkretnego planu dotyczącego tego, co zamierza zrobić podczas swej drugiej kadencji.

Odpustowy jarmark pomieszany z londyńskim Hyde Parkiem

W ostatni dzień konwencji Demokratów w Charlotte ulice tego miasta w pobliżu hali, gdzie przemawiał Obama, wyglądały jak jarmark, gdzie każdy może się wypowiedzieć za czymś lub przeciwko czemuś.

Setki czarnoskórych sprzedawców oferowały kolorowe koszulki, guziki i inne gadżety z wizerunkami prezydenta Obamy w cenie od 10 dolarów w górę. Prezydenta portretowano na wszelkie sposoby - z żoną Michelle i córkami Sashą i Malią, w Gabinecie Owalnym w Białym Domu, na wiecach z wyborcami. Do wyboru był Obama zamyślony, uśmiechnięty, gniewny, albo zakłopotany.

Obama na koniu wśród obrońców praw czarnoskórych

Handlarze koszulkami sąsiadowali ze stoiskami, gdzie rozłożone były broszury i obrazy o bardziej politycznym przesłaniu. Jeden z nich przedstawiał Obamę na koniu w otoczeniu innych czarnych jeźdźców, o twarzach słynnych bojowników o prawa Murzynów: Martina Lutra Kinga, Malcolma X, Jesse Jacksona i innych.

Między stolikami z rekwizytami na cześć prezydenta i na rogach ulic stali nieliczni demonstranci nieprzychylni Demokratom i Obamie. Proszę mnie przekonać, dlaczego mamy mu przedłużyć kadencję o dalsze cztery lata? - głosił jeden z bilbordów.

Grupy religijnych konserwatystów wznosiły transparenty przeciw aborcji, małżeństwom homoseksualnym i rozwiązłym obyczajom propagowanym rzekomo przez Demokratów. Liderzy protestów z głośnikami wygłaszali kazania piętnujące bezbożność demokratycznych liberałów.

Prawie jedna trzecia delegatów na konwencję to Afroamerykanie

Afroamerykanie stanowili aż 27 procent delegatów na konwencję Demokratów. Ich proporcjonalny udział jest tam znacznie większy niż w całej populacji USA (około 13 procent).

Skład delegatów w Charlotte ostro kontrastuje z przekrojem etniczno-rasowym delegatów na konwencję Republikanów w Tampie na Florydzie w zeszłym tygodniu. Tam dominowali biali.