Wtorkowy lot Delta Air Lines z Orlando do Austin-Bergstrom w Teksasie na długo pozostanie w pamięci pasażerów. Podczas rejsu na pokładzie Boeinga 737 doszło do poważnej awarii – jedna z klap lewego skrzydła częściowo się oderwała. Pasażerowie początkowo sądzili, że mają do czynienia jedynie z silnymi turbulencjami. Prawda okazała się jednak znacznie bardziej niepokojąca.

Na pokładzie samolotu znajdowało się 62 pasażerów oraz sześciu członków załogi. W pewnym momencie maszyna zaczęła się gwałtownie trząść.

Jak relacjonuje jedna z pasażerek, Shanila Arif, początkowo nikt nie podejrzewał, że dzieje się coś poważnego. Uznaliśmy, że to poważne turbulencje - mówiła kobieta cytowana przez CNN. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy pasażerka siedząca przed nią zauważyła coś niepokojącego za oknem.

Odsłoniłam okno i się przestraszyłam - relacjonuje Arif. Jak się okazało, jedna z klap skrzydła była wyraźnie uszkodzona i częściowo oderwana. Przerażona kobieta nagrała film, na którym widać, jak fragment klapy niebezpiecznie odstaje od skrzydła.

Obawy pasażerki były uzasadnione - jeśli oderwany element całkowicie odpadłby w trakcie lotu, mógłby uderzyć w ogon maszyny i doprowadzić do katastrofy.

Mimo dramatycznych chwil na pokładzie, załoga zachowała zimną krew i doprowadziła samolot bezpiecznie do celu. Maszyna wylądowała na międzynarodowym lotnisku Austin-Bergstrom około godziny 15:30 czasu lokalnego.

Po wylądowaniu załoga natychmiast zgłosiła uszkodzenie lewego skrzydła. Samolot został wycofany z eksploatacji i skierowany do szczegółowej kontroli technicznej.

Delta Air Lines w oficjalnym oświadczeniu potwierdziło, że "załoga samolotu zgłosiła, że odnotowano uszkodzenia lewego skrzydła", a maszyna została "wycofana z eksploatacji w celu przeprowadzenia konserwacji". Sprawą natychmiast zajęła się Federalna Agencja Lotnictwa, która wszczęła śledztwo mające wyjaśnić przyczyny niebezpiecznego incydentu. Linie lotnicze zadeklarowały pełną współpracę z organami śledczymi.