1 mln dol. za każdy dzień strajku mają zapłacić Nowemu Jorkowi związki zawodowe pracowników metra i komunikacji miejsckiej, których strajk sparalizował miasto. Zarządził tak sąd w Brooklynie na wniosek ratusza, który wyliczył, że protest kosztuje dziennie 400 mln dolarów.

Związkowi liderzy z pogardą odwrócili się od miasta i znieważyli ideę publicznego transportu. Strajk będzie nas sporo kosztował, wiele osób może stracić pracę, a straty w gospodarce wyniosą miliardy dolarów - grzmiał burmistrz Michael Bloomberg.

Po centrum mogą poruszać się jedynie samochody przewożące więcej niż 4 osoby. Ma to zapobiec korkowaniu się miasta oraz wzbudzić u nowojorczyków odruch pomocy. Nieznajomi dzielą samochody i swoje życia - pisze New York Times, który opowiada historię jadących wczoraj do pracy w jednym samochodzie pracownika biurowego, prawnika, stróża i robotnika.

Nie wiadomo, jak długo strajk może potrwać i czy surowe kary skłonią związkowców do zakończenia protestu. Poprzedni wielki strajk, w roku 1980, trwał 11 dni. Jeśli powtórzyłoby się to tym razem, może być naprawdę ciężko, szczególnie teraz w okresie przedświątecznym i w same święta.