Na lotniskach Tagel i Schoenfeld w Berlinie protestuje personel naziemny. W akcji uczestniczy 2 tysiące pracowników zatrudnionych głównie przy rozładunku bagaży.

Na lotniskach Tagel i Schoenfeld w Berlinie protestuje personel naziemny. W akcji uczestniczy 2 tysiące pracowników zatrudnionych głównie przy rozładunku bagaży.
Strajk na lotniskach (zdj. ilustracyjne) / Fredrik von Erichsen /PAP/DPA

Akcję protestacyjną zorganizował związek zawodowy branży usługowej Verdi. Związkowcy domagają się podwyżki płac o jedno euro - do 12 euro za godzinę. Rzecznik związku Verdi Andreas Splanemann powiedział wcześniej agencji dpa, że pracodawcy nie złożyli związkowcom żadnej nowej oferty. Jak zaznaczył: strajk jest koniecznością.

Do tej pory anulowano 650 lotów. Ich liczba może się jednak powiększyć. Poprzedni strajk trwał od piątku do soboty rano, nie odbyło się wtedy 670 lotów. Dzień takiego protestu kosztuje port i przewoźników 25 milionów euro. W przeprowadzonym tydzień temu głosowaniu za strajkiem opowiedziało się 98,6 proc. pracowników.

Problemy firm, zajmujących się odprawą pasażerów i bagażu zaczęły się w 2008 roku, gdy zostały one sprywatyzowane. To spowodowało pogorszenie warunków płacowych zatrudnionych.

(mch)