​Przed budynkiem rządowym w rosyjskiej Samarze przez kilkadziesiąt minut stała trumna z ciałem zmarłego mężczyzny. Był to protest wdowy, która z zaskakujących przyczyn nie mogła pochować męża na lokalnym cmentarzu.

Walerij Maliejew zmarł na początku lutego na gruźlicę. Przez długi czas leżał w kostnicy, gdyż jego żona nie była w stanie zebrać pieniędzy na pochówek. Udało jej się znaleźć firmę pogrzebową, która zgodziła się pochować mężczyznę za rozsądną cenę - 8 tysięcy rubli.

Problem pojawił się jednak w dniu pogrzebu, 21 lutego. Na cmentarzu nagle pojawiło się 30 mężczyzn o "gangsterskim wyglądzie", którzy nie pozwolili wykopać grobu. Twierdzili, że są z innej firmy pogrzebowej, która ma monopol na pochówki na tym cmentarzu. Ich usługi były znacznie droższe, gdyż zażądali 30 tysięcy rubli. Kobieta wezwała policję, która nie była w stanie pomóc w tej sprawie.

Zrozpaczona wdowa zabrała trumnę i zaciągnęła ją przed budynkiem samarskiego rządu. Stała ona tam przez kilkadziesiąt minut.

Gubernator Samary Dmitrij Azarow obiecał zająć się sprawą i zapewnić niezbędną pomoc, także finansową. Wdowa po Maliejewie jednak jej już nie chce. Przedstawiciele gubernatora zadzwonili do mnie i zapytali, czy potrzebuję pomocy. Teraz już jej nie potrzebuję - powiedziała w rozmowie z mediami.

Mężczyzna został pochowany we wsi pod Samarą. Policja rosyjska wciąż bada sprawę incydentu na cmentarzu w Samarze.