Francuska policja cały czas poszukuje czterech złodziei, którzy w niedzielę rano włamali się do Luwru i skradli z tego paryskiego muzeum dziewięć przedmiotów. Podczas ucieczki przestępcy zgubili jeden z klejnotów. Dobę po tym „napadzie stulecia” na jaw wychodzą bulwersujące fakty ws. ochrony jednego z najważniejszych muzeów świata. Okazuje się, że Luwr to raj dla złodziei. W niektórych salach nie ma nawet monitoringu.

  • Minister sprawiedliwości Francji Gerald Darmanin przyznał, że kradzież z Luwru to porażka dla służb i nie stawia Francji w dobrym świetle.
  • Raport Trybunału Obrachunkowego ujawnił poważne luki w systemie bezpieczeństwa muzeum.
  • W niektórych częściach Luwru, w tym w Galerii Apolla, brakuje monitoringu lub jest go za mało.
  • Poszukiwane są cztery zamaskowane osoby, które uciekły na skuterach; śledczy podejrzewają udział przestępczości zorganizowanej.
  • Skradziono osiem przedmiotów o bezcennej wartości historycznej, w tym biżuterię królowych i cesarzowych Francji; korona cesarzowej Eugenii została porzucona podczas ucieczki i odzyskana.
  • Najnowsze informacje z kraju i ze świata na rmf24.pl.

Ponieśliśmy porażkę - tak krótko i dosadnie niedzielną kradzież z Luwru podsumował w poniedziałek minister sprawiedliwości Francji Gerald Darmanin. Minister przyznał na antenie radia France Inter, że kradzież nie pokazuje Francji w dobrym świetle.

Minister zaznaczył jednak, że "policja w końcu zawsze jest górą", choć nie zawsze dzieje się to w momencie, gdy o danej kradzieży jest głośno.

W Luwrze w niektórych gmachach nie ma monitoringu

Darmanin przez cztery lata pełnił urząd ministra spraw wewnętrznych. Dziennikarz prowadzący audycję zapytał go, czy czuje się odpowiedzialny za to, że doszło do kradzieży, czemu minister zaprzeczył. Dodał, że gdy stał na czele MSW zarządzono audyt w muzeach m.in. dotyczący bezpieczeństwa, na podstawie którego miano wprowadzić odpowiednie zmiany. Jednak Darmanin nie był w stanie powiedzieć, na jakim etapie są prace.

W nocy z niedzieli na poniedziałek media francuskie dotarły do nieopublikowanego raportu Trybunału Obrachunkowego, który wykazał luki w infrastrukturze mającej zapewnić bezpieczeństwo dziełom sztuki w Luwrze. W dokumencie wskazano, że w niektórych gmachach muzeum, w tym w Galerii Apolla skąd skradziono klejnoty, nie ma kamer monitoringu lub jest ich za mało.

Nagranie momentu kradzieży

Telewizja BFMTV opublikowała nagranie z momentu kradzieży. Widać na nim zakapturzoną osobę ubraną w żółtą kamizelkę, która przecina piłą witrynę w Galerii Apolla.

Z tyłu sali również widzimy zwiedzających, ponieważ w czasie włamania muzeum było otwarte.

Reakcja osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w Luwrze była tak bardzo spóźniona, że niektórzy obserwatorzy zastanawiają się wręcz, czy złodzieje nie mieli wspólników wśród strażników

Według paryskiej prokurator Laure Beccuau sprawcy nie byli uzbrojeni. Mimo wszystko udało im się zmusić strażników, by nie wpuszczali zwiedzających do sali, gdzie kradzione były klejnoty. Złodzieje mieli grozić strażnikom metalowymi narzędziami, które mieli w rękach.

Hipotezy śledczych

W niedzielę prokurator Laure Beccuau przekazała, że poszukiwane są cztery osoby. Sprawcy byli zamaskowani i zbiegli na skuterach. Śledczy biorą pod uwagę hipotezę, że za kradzieżą stoi przestępczość zorganizowana.

W mniejszym stopniu rozpatrywana jest ingerencja zagraniczna, choć nie jest ona całkiem wykluczona.

Cele przestępczości zorganizowanej mogą być dwa: albo działanie na korzyść zleceniodawcy, albo chęć pozyskania cennych kamieni, by prowadzić operację ich "wyprania" - powiedziała Beccuau.

Potwierdziła oficjalnie, że złodzieje nie zrabowali słynnego diamentu Regent znajdującego się w tej samej sali - Galerii Apolla. 

Skradziono dziewięć przedmiotów

Ministerstwo kultury poinformowało oficjalnie w niedzielę wieczorem, że skradziono osiem przedmiotów, których wartość historyczna jest bezcenna. Dziewiąty przedmiot, korona cesarzowej Eugenii, została odnaleziona; sprawcy porzucili ją podczas ucieczki.

Media przekazały, że skradziono trzy przedmioty z kolekcji biżuterii należącego do królowych, Marii Amelii (żony króla Ludwika Filipa I) i Hortensji (matki Napoleona III). Jest to diadem, naszyjnik z szafirów i kolczyki z szafirami.

Łupem złodziei padły także naszyjnik ze szmaragdów i para kolczyków ze szmaragdami z kompletu biżuterii cesarzowej Marii Ludwiki (żony Napoleona I).

Trzy kolejne przedmioty pochodziły z kolekcji cesarzowej Eugenii (żony Napoleona III), chodzi o broszkę zwaną "relikwiarzem", diadem i kokardę (broszę). Złodzieje zabrali również koronę, wykonaną ze złota, brylantów i szmaragdów. Podczas ucieczką porzucili ją.

Jeden ze skradzionych klejnotów, brosza w kształcie kokardy, należąca do cesarzowej Eugenii, została kupiona przez Luwr w 2008 roku za 6,72 mln euro.

Obawy, że złodzieje będą chcieli przetopić klejnoty

Według Alexandre’a Giquello, szefa paryskiego domu aukcyjnego Drouot, klejnotów zrabowanych z Luwru nie da się sprzedać w ich obecnym stanie.

Wartość rynkowa tych obiektów, które prawdopodobnie zostaną zniszczone w celu pozyskania z nich z jednej strony - złota, z drugiej - diamentów czy kamieni szlachetnych, jest nieporównywalna z wartością historyczną takich klejnotów, ich wartością jako dziedzictwa i wartością uniwersalną - powiedział Giquello w telewizji LCI.

Podkreślił, że w obecnym stanie przedmioty te są "absolutnie nie do sprzedania". Wyraził obawę, że ozdoby mogą zostać przetopione.

"Kto odważyłby się złożyć takie zamówienie?"

Nie wiem, co można zrobić z takimi klejnotami. Nie wiem, kto odważyłby się, żeby złożyć takie zamówienie. Nie wiem, kto miałby być beneficjentem, jak również nie wiem, w jaki sposób miałoby te przedmioty się upłynnić - mówiła w Radiu RMF24 licencjonowana przewodniczka po dobrach dziedzictwa kulturowego Francji Ewa Condotta. Najbardziej przeraża mnie właśnie fakt, że być może to ma być w tej chwili upłynnione w formule pojedynczych kamieni. I to mnie boli jeszcze bardziej, jak tylko sobie to wyobrażę - dodała.

Użyli ciężarówki z podnośnikiem

Sprawcy udawali, że są robotnikami, którzy remontują Luwr. Użyli ciężarówki z podnośnikiem, dzięki której dostali się z zewnątrz do Galerii Apolla położonej w skrzydle gmachu stojącym wzdłuż Sekwany. 

Aby zatrzeć ślady, złodziej chcieli podpalić ciężarówkę, której użyli. Obok niej znaleziono kanistry z benzyną. Nie zdążyli jednak tego zrobić. Auto będzie badane w policyjnym laboratorium. 

Specjaliści będą poszukiwać w jej wnętrzu śladów DNA, które mają ułatwić ustalenie tożsamości złodziei. W schwytaniu sprawców pomóc mogą również nagrania kamer monitorujących gmach Luwru i znajdujące się wokół ulice. 

Luwr na celowniku złodziei

Muzea Luwru były w swej historii miejscem wielu kradzieży dzieł sztuki. W 1911 roku skradziona została "Mona Lisa" Leonarda da Vinci. Arcydzieło zostało wywiezione do Włoch, ale odzyskane dwa lata później.

W 1995 roku w ciągu siedmiu miesięcy doszło aż do trzech kradzieży. 11 stycznia 1995 roku wieczorem dwaj goście i strażnik zauważyli zniknięcie z ram jednego z obrazów znajdujących się w salonach Napoleona III w skrzydle Richelieu. Pejzaż z pierwszej połowy XIX wieku, którego autorem był Lancelot Theodore Turpin de Crisse, został wycięty z ram. Sprawca w ciągu niespełna 10 minut zdołał wyciąć i wynieść obraz, choć alarm zadziałał.

18 stycznia 1995 roku skradziona została halabarda ważąca 17 kilogramów i stanowiąca część pomnika wyrzeźbionego przez Martina Desjardina, artystę z XVII wieku. 10 lipca 1995 roku znikł zaś obraz w technice pasteli autorstwa XVII-wiecznego artysty Roberta de Nanteuil.

Później nie dochodziło do kradzieży, natomiast w ostatnich latach muzeum zwracało uwagę na problemy techniczne wynikające ze stanu pomieszczeń.