W rosyjskiej armii służą m.in. młodzi obywatele Afryki, którzy padli ofiarą oszustwa i zostali zmuszeni do udziału w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie. "Czasami nawet przez tydzień nie ma co jeść i pić. Tato, chcę wrócić do domu. Proszę, porozmawiaj z kimś" - taką rozpaczliwą wiadomość otrzymał ojciec jednego z młodych mężczyzn walczących po rosyjskiej stronie. O sprawie donosi agencja Reuters.
- Co najmniej 17 obywateli Republiki Południowej Afryki zostało zwabionych do Rosji pod pretekstem szkolenia ochroniarskiego, a następnie włączonych do rosyjskich sił zbrojnych i wysłanych na wojnę w Ukrainie.
- Rodziny rekrutów pokazują zdjęcia z okolic linii frontu; mężczyźni mówią o braku jedzenia i wody, ciężkiej pracy przy okopach oraz strachu o życie.
- Prezydent RPA Cyril Ramaphosa zapewnia, że sprawa ma "najwyższy priorytet", a rozmowy w sprawie uwolnienia mężczyzn prowadzone są głównie z władzami Rosji.
- Reuters informuje, że podobne przypadki dotyczą także Kenii i Botswany; ponad 1400 obywateli z 34 krajów afrykańskich walczyło po stronie Rosji.
- Najnowsze informacje z kraju i ze świata na rmf24.pl.
Co najmniej 17 obywateli Republiki Południowej Afryki miało zostać zwerbowanych do rosyjskiej armii pod pretekstem odbycia kursu ochroniarskiego, a następnie włączonych do rosyjskich sił zbrojnych i wysłanych do Donbasu.
Jednym z nich jest 20-letni syn Dubandleli, ojca trójki dzieci z Durbanu na wschodnim wybrzeżu RPA. Mężczyzna opowiada Reutersowi, że w lipcu był "niezmiernie dumny", gdy jego syn zgłosił się na elitarne szkolenie na ochroniarza VIP-ów w Rosji. Dziś jest w rozpaczy.
Jego syn padł ofiarą oszustwa i razem z innymi południowoafrykańskimi mężczyznami został wysłany na Ukrainę. W swoim telefonie ma zdjęcia, które - jak mówi - syn przesłał mu na początku grudnia z okolic linii frontu w Donbasie.
Na jednym z nich młody mężczyzna stoi w mundurze bojowym i trzyma karabin szturmowy AK-47. Na innym próbuje spać w samej bieliźnie na betonowej podłodze małej piwnicy, gdzie schronił się przed ukraińskimi dronami. Ojciec mówi, że syn wygląda na skrajnie wychudzonego.
56-letni Dubandlela nie zgodził się na ujawnienie pełnych danych osobowych - ani swoich, ani syna - ze względu na obawy o jego bezpieczeństwo. Relacjonuje, że jego syn i inni rekruci spędzali całe dnie na kopaniu okopów w mrozie.
"Czasami nie ma jedzenia, nawet przez tydzień; czasami nie ma też wody" - usłyszał od syna przez telefon. "Chcę wrócić do domu... Proszę, tato, porozmawiaj z kimś" - cytuje słowa syna, dodając, że młody mężczyzna często płakał przez telefon.
Agencja Reuters zaznacza, że nie była w stanie niezależnie potwierdzić wszystkich szczegółów z relacji Dubandleli oraz dwóch innych południowoafrykańskich rekrutów, z którymi rozmawiała telefonicznie w Donbasie. Większość regionu jest obecnie kontrolowana przez siły rosyjskie, a od lutego 2022 roku trwają tam intensywne walki.
Sprawa wyszła na jaw 6 listopada, gdy władze RPA poinformowały o telefonach z prośbą o pomoc od 17 mężczyzn w wieku od 20 do 39 lat, którzy twierdzili, że zostali uwięzieni w Donbasie.
Rzecznik prezydenta RPA Cyrila Ramaphosy, Vincent Magwenya, powiedział, że "proces uwolnienia młodych mężczyzn pozostaje bardzo delikatny, gdyż są oni narażeni na utratę życia".
Prowadzimy rozmowy w tej sprawie z władzami zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie, aby dowiedzieć się, jak możemy ich uwolnić - powiedział agencji Reuters.
Rosyjskie MSZ nie odpowiedziało na pisemne pytania Reutersa dotyczące rzekomego oszustwa ani losu 17 obywateli RPA.
Śledztwo w sprawie domniemanego oszustwa prowadzi elitarna jednostka południowoafrykańskiej policji "Hawks". Dotyczy ono m.in. możliwego udziału w procederze córki byłego prezydenta RPA Jacoba Zumy - Duduzile Zumy-Sambudli. Choć kobieta zaprzeczyła, jakoby miała ze sprawą cokolwiek wspólnego, była obecna na spotkaniu, na którym młodzi obywatele RPA podpisywali umowy dotyczące "kursu ochroniarskiego".
Dwóch rekrutów przekazało Reutersowi, że kilka dni po przybyciu do Rosji, 11 lipca, w Rostowie nad Donem przedstawiono im kontrakty w języku rosyjskim i nakazano je podpisać. Zuma-Sambudla, obecna na spotkaniu, przekonywała ich, że są to umowy dotyczące szkolenia ochroniarskiego.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że jedziemy na wojnę, byliśmy w szoku - powiedział jeden z nich agencji Reuters.
Zuma w korespondencji na WhatsAppie zapewniała młodych rekrutów, że będą "tylko patrolować teren". Gdy jeden z nich napisał: "Zabierają nam rzeczy, karty bankomatowe i telefony", usłyszał: "wszystko w porządku, nie ma stresu".
Ich wyżywienie ograniczało się wyłącznie do chleba i ryb z puszki.
Jak podaje Reuters, podobne przypadki dotyczą także innych krajów Afryki. Kenia poinformowała 12 listopada, że ponad 200 jej obywateli walczyło po stronie Rosji w Ukrainie, a agencje rekrutacyjne wciąż próbują pozyskiwać kolejnych chętnych.
Władze Botswany przekazały, że dwóch mężczyzn zostało oszukanych i wciągniętych do wojny.
Szef ukraińskiej dyplomacji poinformował w zeszłym miesiącu, że ponad 1400 obywateli z 34 państw afrykańskich walczyło u boku sił rosyjskich. Rosja nie podaje szczegółowych danych na temat cudzoziemców walczących w jej armii i nie odpowiada na pytania Reutersa w tej sprawie.
Agencja opisuje także przypadek 22-letniego Kenijczyka Davida Kuloby. Jego matka przekazała agencji kopię kontraktu w języku rosyjskim, w którym mężczyzna zobowiązywał się "dobrowolnie wstąpić do wojska", "dochować wierności przysiędze wojskowej" i "odważnie i umiejętnie bronić Federacji Rosyjskiej".
30 września kobieta otrzymała na WhatsAppie informację głosową od towarzysza jej syna: David zginął w eksplozji na linii frontu.


