Skandal w Korei Południowej. Ponad 1500 osób zostało nagranych ukrytą kamerą w pokojach hotelowych. Filmy były udostępniane na płatnym portalu.

W toku śledztwa okazało się, że ukryte kamery były w 42 pokojach hotelowych w całym kraju. Były one umieszczane w telewizorach, suszarkach do włosów czy gniazdkach ściennych.

Sygnał z pokoi był przekazywany do zamkniętego portalu, z którego korzystało ponad 4 tysiące osób. Ci, którzy opłacili specjalny abonament (45 dolarów), mogli skorzystać z opcji odtwarzania poszczególnych scen, a nie tylko streamingu na żywo.

W tej sprawie policja aresztowała dwóch mężczyzn.

Podobne przypadki miał miejsce nieraz w przeszłości w Korei Południowej, kiedy instalowano nielegalne kamery, które filmowały gości hotelowych. Potem nagrania były udostępniane na serwisach pornograficznych. Śledczy pierwszy raz spotkali się z przypadkiem, kiedy nagrania były udostępniane na żywo.

Uważa się, że przestępcy nagrali 1600 filmów.

Ta sprawa to kolejna odsłona problemu, który dotyka mieszkańców Korei Południowej. W maju zeszłego roku dziesiątki tysięcy kobiet protestowało przeciwko potajemnie kręconej pornografii. Na ulicach pojawiały się takie hasła jak: "Korea Południowa - naród kamer szpiegowskich" i "Moje życie nie jest twoim porno".

Protestujący wezwali rząd Korei do wprowadzenia przepisów powstrzymujących potajemne nagrywanie. Ofiarami podglądaczy padają najczęściej kobiety, które często są fotografowane w przebieralniach, czy toaletach. Potem materiały trafiają do serwisów pornograficznych.