Aktorska rola stulecia czeka prezydenta Emmanuela Macrona na szczycie europejskim w Brukseli – ironizują paryscy komentatorzy. Ich zdaniem francuski przywódca będzie wmawiał europejskim partnerom, że porażka w eurowyborach nie osłabiła jego pozycji na unijnej scenie.

Według francuskich mediów Emmanuel Macron już wczoraj - w czasie kolacji z szefem hiszpańskiego rządu - przekonywał, że jego partia Naprzód Republiko przegrała w eurowyborach we Francji w tak nieznaczny sposób ze skrajną prawicą, że należy to traktować prawie jako zwycięstwo, bo mogło być dużo gorzej. Ma to - według francuskich mediów - wmawiać również innym przywódcom krajów członkowskich Unii - po to, by próbować wywierać duży wpływ na wybór np. przyszłych szefów Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej. 

Główna francuska telewizja informacyjna BFM TV sugeruje, że Macronowi marzy się stworzenie w europarlamencie szerokiego sojuszu centrystów z ekologami, socjaldemokratami i umiarkowaną prawicą. Miałby chcieć w ten sposób zepchnąć na margines partie, które nazywa populistycznymi - w tym Prawo i Sprawiedliwość.

Opracowanie: