Matka Uładzisłaua Kawalioua, straconego za współudział w zamachu w mińskim metrze w kwietniu ubiegłego roku, zamierza zabiegać o spotkanie z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Jak informują niezależne białoruskie media, Lubou Kawaliowa jest przekonana o niewinności swego syna i chce zobaczyć się z Łukaszenką, który odmówił jego ułaskawienia, choćby po to, żeby spojrzeć mu w oczy.

W sobotę białoruska telewizja państwowa poinformowała o rozstrzelaniu Kawalioua i Dźmitrego Kanawałaua, skazanych za zamach na stacji metra Oktiabrskaja, w którym zginęło 15 osób, a 387 zostało rannych. 30 listopada ubiegłego roku Sąd Najwyższy uznał Kanawałaua za winnego przygotowania i podłożenia ładunku wybuchowego, a Kawalioua - za winnego współudziału i niepoinformowania o przestępstwie. Kanawałau przyznał się śledztwie do winy i odmówił złożenia zeznań w sądzie. Kawaliou zapewnił zaś w ostatnim słowie przed sądem, że nie ma nic wspólnego z wybuchem w metrze i wyraził przekonanie, że zamachu nie przeprowadził też Kanawałau. Oświadczył, że nie potwierdza zeznań złożonych w czasie śledztwa i że wywierano na niego presję, by je wymusić.

Zdaniem matki skazańca, te słowa nie pozostały bez wpływu na wyrok. Rozprawili się z Uładzikiem dlatego, że powiedział w sądzie prawdę. Kto jest winny? Przecież nie ci chłopcy. Winien jest tylko Łukaszenko ze wszystkimi swoimi służbami. (…) Zagrozili Uładowi, że jeśli zmieni zeznania w sądzie, czeka go kara śmierci. A on się nie przestraszył i wszystko powiedział - oznajmiła Lubou Kawaliowa w wywiadzie dla rosyjskiego radia "Echo Moskwy".

Matka skazańca: Zemścili się, bo o niego walczyłam

Kobieta uważa też, że tak szybka egzekucja jest zemstą za to, że walczyła o syna. Kawaliowa wraz z córką Tacianą złożyła m.in. skargę do Komitetu Praw Człowieka ONZ na naruszenie prawa jej syna do życia. 15 grudnia ubiegłego roku skarga została zarejestrowana, a jednocześnie Komitet zwrócił się z prośbą do państwa białoruskiego o niewykonywanie wyroku do czasu jej rozpatrzenia.

Zdawałam sobie sprawę, przeciwko komu się zwracam. I wiedziałam, że zemszczą się za to. Ale nie myślałam, że zapłaci za to syn, sądziłam, że ja sama - oznajmiła Kawaliowa.

Kobieta powiedziała też Radiu Swaboda, że będzie zabiegać o oddanie jej ciała syna, chociaż ma świadomość, że na Białorusi się tego nie robi. Chciałabym go pochować, mieć gdzie przynosić kwiaty i żeby ludzie mieli gdzie przynosić - a nie tak, na klatce schodowej - powiedziała.

Jak podaje Radio Swaboda, pod mieszkania rodzin Kawaliouych i Kanawałouych w Witebsku przychodzą ludzie składać kwiaty i zapalać znicze. Lubou Kawaliowa mówi jednak, że naprzeciwko jej domu stoi kilka mikrobusów z nieznanymi osobami i dostała informację, że któraś z osób składających kwiaty została już zatrzymana.

Sąsiad Kawaliouych, opozycjonista Barys Hamajda, powiedział z kolei Radiu Swaboda, że widział pracowników służb specjalnych także pod domem Kanawałouych.

"Cyniczne zabójstwo ze strony państwa"

Prawnik Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Hary Pahaniajła nazwał stracenie skazanych cynicznym zabójstwem ze strony państwa, które nie dało swoim obywatelom możliwości pełnego skorzystania z konstytucyjnych praw. W ciągu całej swojej wieloletniej praktyki prawniczej nie pamiętam przypadku tak pospiesznego wykonania wyroku (śmierci). Nie tylko to jest smutne. Przecież to wszystko (egzekucja) się stało jeszcze przed rozpatrzeniem skargi przez Komitet Praw Człowieka ONZ. Wiadomo też, że adwokat Kawalioua szykował skargę nadzorczą - podkreślił Pahaniajła w niezależnej gazecie internetowej "Biełorusskije Nowosti".

Oficjalnych dane na temat liczby egzekucji nie są na Białorusi publikowane. Jak podaje portal internetowy tut.by, w ciągu ostatnich pięciu lat rozstrzelano w tym kraju co najmniej 14 osób. Według danych Amnesty International, od 1991 roku na Białorusi stracono około 400 osób.