Ponad 200 osób zginęło, a nawet 700 mogło zostać rannych w ostrzale miasta Hims w zachodniej Syrii przez siły wierne prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Takie informacje przekazały w nocy źródła związane z syryjską opozycją i obrońcami praw człowieka. Mieszkańcy miasta mówią o snajperach strzelających do cywilów.

Arabska telewizja Al-Dżazira poinformowała, powołując się na jednego z lekarzy w Hims, że w szpitalach brakuje krwi dla rannych, lekarstw i personelu medycznego. Z kolei mieszkaniec miasta relacjonował dla stacji telewizyjnej CNN, że na ulicach jest wielu ludzi, którzy są ranni i potrzebują pomocy, ale nie możemy im pomóc. Z jego opowieści wynikało, że do ludzi strzelają snajperzy. Oni są wszędzie i są gotowi wszystkich nas pozabijać - mówił.

W ataku na Hims armia wykorzystuje także czołgi, a żołnierze strzelają do mieszkańców z broni maszynowej i granatników. Według Al-Dżaziry, to początek wielkiej ofensywy wojsk rządowych w Hims - mieście uważanym za twierdzę opozycji.

Do masakry, jak piszą agencję, doszło na kilkanaście godzin przed nadzwyczajnym posiedzeniem Rady Bezpieczeństwa ONZ, podczas którego ma zostać poddany pod głosowanie projekt rezolucji w sprawie Syrii. Posiedzenie to ma się rozpocząć w Nowym Jorku o godzinie 16 czasu polskiego.