Zamiast bezpieczeństwa energetycznego lansowanego przez Rosję, szczyt G8 został zdominowany przez kryzys na Bliskim Wschodzie. Izraelsko–libański konflikt ma zresztą bardzo poważny wpływ na ceny ropy naftowej.

Władimir Putin był bardzo dumny z tego, że to właśnie pod Petersburgiem dyskutuje się na temat sposobów wyjścia z kryzysu bliskowschodniego, ale żałował, że jego konik - czyli bezpieczeństwo energetyczne - został zepchnięty na dalszy plan.

Na końcowej konferencji prasowej Putin znalazł jednak wyjście. Mówiąc o Bliski Wschodzie, wspominał, że z powodu konfliktu baryłka ropy kosztuje już prawie 80 dolarów. Wniosek był oczywisty: tylko Rosja może zapewnić stabilność na światowych rynkach nośników energii.

Aby je uspokoić – zapewniał rosyjski prezydent - Moskwa chętnie będzie otwierać się dla zagranicznych firm. Putin podkreślił jednocześnie, że kompleks energetyczny jest sercem naszej gospodarki. I chcielibyśmy, aby nasi partnerzy, zrozumieli to i też wpuszczali nas do centrum swojej gospodarki. A to oznacza, że w zamian za dostęp do złóż ropy czy gazu, trzeba oddać Rosji część swojego rynku.