Uznanie za „wrogi byt”, a może nawet sankcje gospodarcze – taka może być izraelska odpowiedź na wczorajsze inauguracyjne posiedzenie palestyńskiego parlamentu i deklaracje wygłaszane przez Hamas. Radykałowie nie chcą rezygnować z przemocy i uznać pokojowych porozumień z Izraelem.

Z apelem o podjęcie rozmów z Państwem Żydowskim wystąpił do nowych rządzących prezydent Autonomii Mahmud Abbas. Dziś ma rozmawiać z liderami Hamasu. Na razie jednak nie zanosi się, by jego słowa przyniosły jakikolwiek rezultat. Wczoraj liderzy islamistów zadeklarowali, że prawo do zbrojnego oporu jest przynależne Palestyńczykom.

Rozważane w Jerozolimie sankcje to m.in. zamrożenie kontaktów Izraela z Gazą, zamknięcie granic dla palestyńskiej siły roboczej, jak również ograniczenie możliwości podróżowania między Strefą a Zachodnim Brzegiem Jordanu. Być może wstrzymane zostanie także przekazywanie Palestyńczykom należności za cła – chodzi o około 50 mln dolarów miesięcznie. Sankcje nie dotkną natomiast pomocy humanitarnej.

Przeciwny zbyt drastycznym ograniczeniom jest pełniący obowiązki premiera Izraela Ehud Olmert. Jego zdaniem – według nieoficjalnych doniesień - mogłoby to zaszkodzić Izraelowi w oczach opinii światowej, a także wywołać współczucie dla Hamasu. Dziś jednak podczas posiedzenia rządu powiedział, że przejęcie władzy przez Hamas oznacza, że zamiast Autonomii Palestyńskiej będziemy mieć do czynienia z Autonomią Terrorystyczną.

Sami radykałowie wysyłają swoją delegację do Teheranu. Palestyńczycy chcą prosić o pieniężne wsparcie władze Iranu. Miałoby to być uzupełnienie pomocy finansowej, która w dużej mierze będzie zablokowana przez Zachód. Wizyta w Teheranie ma być pierwszym z szeregu spotkań zaplanowanych w krajach regionu oraz państwach islamskich.