Prawie 925 tys. podpisów mieszkańców Madrytu w ciągu tygodnia zebrali przeciwnicy prywatyzacji sześciu szpitali i 27 przychodni w stolicy Hiszpanii. Akcję przeciwko decyzji władz miasta przeprowadziły związki zawodowe, organizacje pozarządowe i stowarzyszenia obywatelskie.

Pytanie, które zadawano, brzmiało: "Czy jesteś za publicznym, solidnym i dostępnym dla wszystkich systemem opieki zdrowotnej, a przeciwko jej prywatyzacji i innym ustawom, które prowadzą do tego celu?". Wśród inicjatorów akcji było m.in. hiszpańskie Stowarzyszenie Lekarzy Specjalistów i Madryckie Stowarzyszenie Pielęgniarek oraz wszystkie centrale związkowe.

Javier Fernandez-Lasquetty, szef Wydziału Ochrony Zdrowia we władzach samorządowych stolicy Hiszpanii, w których zdecydowaną przewagę ma konserwatywna Partia Ludowa premiera Mariano Rajoya, skomentował madryckie referendum ludowe jako "parodię badania opinii publicznej", która nie będzie miała żadnego wpływu na realizację decyzji podjętej przez władze.

Autonomiczny region Madrytu przeznacza na służbę zdrowia prawie połowę swego budżetu. W tym roku nakłady te mają być obniżone o 7 proc., by zmniejszyć deficyt regionu do 1,2 proc. PKB. Przedstawiciele władz regionu wyjaśnili nieoficjalnie, że 10-letni kontrakt z firmami prywatnymi na zarządzanie sześcioma szpitalami kosztowałby rząd regionalny ok. 4,6 miliarda euro, co oznaczałoby oszczędności rzędu 20 proc.

Sondaże pokazują, że 70 proc. Hiszpanów jest przeciwnych prywatyzacji służby zdrowia. We wtorek tysiące lekarzy i pielęgniarek strajkowało w regionie Madrytu, protestując przeciwko planom prywatyzacji i obniżenia nakładów w służbie zdrowia, czyli najbardziej niepopularnemu elementowi rządowego programu oszczędnościowego.

(MRod)