Zatoka Gwinejska, jeden z najważniejszych szlaków żeglugowych świata, ponownie stała się areną pirackiego ataku. W pobliżu portu Lome w Togo piraci próbowali przejąć chemikaliowiec Endo Ponente. Dzięki szybkiej reakcji załogi i interwencji marynarki wojennej udało się uniknąć tragedii, jednak incydent przypomina o wciąż realnym zagrożeniu na tych wodach.

Piraci wracają do Zatoki Gwinejskiej

W piątek światowe media obiegła informacja o kolejnym ataku piratów w Zatoce Gwinejskiej. Chemikaliowiec Endo Ponente, który dzień wcześniej opuścił port w Lome i kierował się na południe, w stronę Demokratycznej Republiki Konga, stał się celem próby abordażu. Według doniesień firmy konsultingowej Vanguard Tech, specjalizującej się w doradztwie w zakresie ryzyka morskiego, do incydentu doszło na otwartym morzu, nieopodal wybrzeży Togo.

Kapitan jednostki wykazał się zimną krwią i natychmiast zarządził ewakuację załogi do specjalnie przygotowanego, zabezpieczonego pomieszczenia - tzw. cytadeli. To właśnie tam marynarze oczekiwali na pomoc, podczas gdy kapitan wezwał wsparcie. Szybka reakcja marynarki wojennej Togo okazała się kluczowa - widząc zbliżający się okręt wojenny, piraci zrezygnowali z ataku i uciekli z miejsca zdarzenia.

Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy Endo Ponente pada ofiarą pirackiego ataku w tym rejonie. Czternaście lat temu, pływając pod cypryjską banderą, statek został zaatakowany niemal w tym samym miejscu przez piratów z Nigerii. Wydarzenia te pokazują, jak niebezpieczne pozostają wody Zatoki Gwinejskiej, mimo licznych międzynarodowych wysiłków na rzecz poprawy bezpieczeństwa.

Zatoka Gwinejska - światowe centrum piractwa

Zatoka Gwinejska od lat uznawana jest za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc dla żeglugi morskiej. W 2020 roku Międzynarodowe Biuro Morskie (IMB) odnotowało aż 123 incydenty pirackie w tym regionie, co stanowiło większość światowych ataków na statki. Choć w kolejnych latach liczba ataków zaczęła spadać - w 2021 roku zanotowano ich 45 - zagrożenie wciąż pozostaje realne.

Eksperci podkreślają, że głównymi przyczynami piractwa są utrzymujące się ubóstwo i niestabilność polityczna na lądzie, zwłaszcza w bogatej w ropę Nigerii. To właśnie stamtąd wywodzi się większość pirackich grup, które atakują statki na wodach Zatoki Gwinejskiej.

Taktyka piratów - porwania i żądania okupu

Piraci działający w tym regionie od lat stosują podobną taktykę. Najczęściej porywają starszych stopniem członków załogi, takich jak kapitanowie czy główni mechanicy, a także wszystkich zagranicznych marynarzy. Porwanych przewożą na ląd, zazwyczaj do Delty Nigru w Nigerii, gdzie kontaktują się z armatorami i żądają okupu za ich uwolnienie. Takie działania nie tylko narażają życie marynarzy, ale także powodują ogromne straty finansowe dla firm żeglugowych.

Choć przez lata pirackie ataki koncentrowały się głównie u wybrzeży Nigerii, obecnie zagrożenie rozciąga się na coraz większy obszar. Ataki notowane są także w wodach Beninu, Togo, Ghany, Wybrzeża Kości Słoniowej, Liberii, a także na południu - w Kamerunie, Gwinei Równikowej i Gabonie. Zatoka Gwinejska, rozciągająca się od Senegalu po Angolę, stała się jednym z najważniejszych strategicznie regionów morskich na świecie.

Po serii ataków na statki przepływające przez Morze Czerwone, Zatoka Gwinejska zyskała jeszcze większe znaczenie jako alternatywny szlak żeglugowy. Codziennie przez ten region przepływa od 1,5 do 2 tysięcy jednostek różnego typu - od kontenerowców, przez tankowce, po statki pasażerskie. Bezpieczeństwo tej trasy jest kluczowe dla światowego handlu, a każdy incydent piracki wywołuje niepokój wśród armatorów i załóg.

W odpowiedzi na rosnące zagrożenie, w regionie Zatoki Gwinejskiej prowadzonych jest wiele międzynarodowych inicjatyw mających na celu zwiększenie bezpieczeństwa żeglugi. Wspólne patrole, szkolenia dla załóg oraz rozwój technologii monitoringu mają pomóc w ograniczeniu liczby ataków. Jednak eksperci ostrzegają, że bez rozwiązania problemów społeczno-ekonomicznych na lądzie, piractwo wciąż będzie powracać.