Liczba ofiar śmiertelnych powodzi w Dernie na wschodzie Libii wzrosła do 11 300 – poinformował libijski Czerwony Półksiężyc. Zaginionych wciąż pozostaje 10 100 osób. W sieci pojawia się coraz więcej nagrań ukazujących skalę kataklizmu. Naukowcy wskazują, że katastrofy można było uniknąć. Władze Libii miały dopuścić się szeregu niedopatrzeń związanych z utrzymaniem dwóch tam, których pęknięcie doprowadziło do zalania Derny.

Powodzie, będące efektem burz, nawiedziły wschodnią Libię w niedzielę i poniedziałek. Ulewne deszcze spowodowały przerwanie dwóch tam znajdujących się na przedmieściach Derny.

W sieci pojawiło się wiele nagrań, które ukazują skalę zniszczeń po przejściu kataklizmu. Wiele domów i ulic w Dernie zostało całkowicie zalanych.

30 tysięcy osób bez dachu nad głową

Do Libii dotarła w czwartek kolejna zagraniczna pomoc, ale udzielanie wsparcia jest bardzo utrudnione ze względu na zniszczone drogi i mosty, a także uszkodzone linie energetyczne i telefoniczne. Dodatkowe zespoły w celu dystrybucji pomocy humanitarnej wysłał do regionu m.in. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża.

Bez dachu nad głową jest co najmniej 30 tys. osób. Od czasu kataklizmu pochowano już setki ciał, czasami w masowych grobach. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża przekazał, że dostarczył do regionu także 6000 worków na zwłoki, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się chorób.

Ratownikom udało się uratować dziesiątki osób uwięzionych pod gruzami zawalonych domów.

Światowy Program Żywnościowy poinformował, że rozpoczął dostarczanie pomocy dla ponad 5 tys. rodzin, które przesiedlono w wyniku powodzi. Podkreślono, że "tysiące rodzin w Dernie nie ma obecnie żywności ani schronienia".

PRZECZYTAJ >>> "Chodziliśmy po ciałach zmarłych". Wstrząsające relacje po powodzi w Libii

Ponad 20 lat bez konserwacji

Derna doświadczała w XX wieku wielu powodzi, w tym w latach 1941, 1959, 1968. Dlatego w latach 70. wybudowano w pobliżu miasta dwie tamy. Za ich budowę odpowiadała jugosłowiańska firma. Jedna z tam miała zbiornik o pojemności 1,5 mln metrów sześciennych wody, druga aż 22 mln metrów sześciennych.

Magazyn naukowy Eos wskazał, że Derna ucierpiała z powodu powodzi już w 1986 r., jednak tamy były wtedy w stanie powstrzymać wodę i w mieście nie odnotowano poważnych zniszczeń.

Zastępca burmistrza miasta Ahmed Madrud przyznał w środę, że budowle nie były konserwowane od 2002 roku. Inżynier Mohamed Ahmed powiedział libijskiemu portalowi Al-Wasat, iż tamy były znacząco zaniedbane. Chaos i bezczynność władz libijskich we wdrażaniu procesu monitorowania środków bezpieczeństwa doprowadziły do katastrofy - ocenił.

W 2007 roku turecka firma Arsel podpisała kontrakt na prace konserwacyjne przy tamach. Przedsiębiorstwo opuściło jednak Libię w 2011 roku, z powodu wybuchu wojny domowej w tym kraju. Ta była spowodowana złą sytuacją materialną, bezrobociem, korupcją i ograniczaniem swobód obywatelskich, a także długoletnim rządom Mu’ammara al-Kaddafiego. Kiedy turecka firma Arsel opuściła Libię maszyny przeznaczone do prac konserwacyjnych, pozostawione na placu budowy, zostały skradzione.

Nie tak wytrzymałe

Profesor hydrotechniki Dragan Savić zauważył w rozmowie z BBC, że "tamy zbudowano najpewniej z konstrukcji wypełnionych skałami, zbitą ziemią i gliną, które nie są tak wytrzymałe jak beton".

Dolna część tam znajdowała się zaledwie kilometr od miasta. Magazyn Eos podkreślił, że "niewielka odległość od miasta sprawiła, że powódź prawie nie miała możliwości rozprzestrzenienia się i rozproszenia".

Będziemy też potrzebować dochodzenia natury politycznej; Afryka Północna jest narażona na zmiany klimatyczne, ale równie niebezpieczne są korupcja i niekompetencja - uznał Anas El-Gomati z think tanku Sadeq.

Niepokoje w Libii

Derna, położona około 300 kilometrów na wschód od Bengazi, znajduje się pod kontrolą libijskiego watażki Halify Haftara i jego Libijskiej Armii Narodowej (LNA), która jest w konflikcie z Rządem Jedności Narodowej mającym siedzibę w stolicy Trypolisie.

Rzecznik LNA Admed al-Mismari zakomunikował, że powodzie dotknęły kilka libijskich miast, w tym Al-Bajdę, Al-Mardż, Tobruk, Takenis i Battah, a także wschodnie wybrzeże aż do Bengazi.

Deszcz, który przeszedł przez północno-wschodnią część kraju, jest wynikiem bardzo silnego układu niskiego ciśnienia, który w zeszłym tygodniu sprowadził do Grecji katastrofalną powódź i przedostał się na Morze Śródziemne, po czym przekształcił się w cyklon.