Tragedia w rumuńskich górach. Mężczyzna zmarł zaatakowany przez niedźwiedzia w jednym z najpiękniejszych rejonów Rumunii - na Drodze Transfogaraskiej.

Jak poinformowały władze, ofiara ataku zatrzymała się w popularnej miejscowości turystycznej przy Drodze Transfogaraskiej w rumuńskich Karpatach. Wtedy niedźwiedź zaatakował, zaciągnął motocyklistę ok. 80 metrów w dół stromego wąwozu.

Niestety, kiedy dotarliśmy na miejsce, mężczyzna już nie żył - cytuje BBC Iona Sanduloiu, szefa Górskiego Pogotowia Ratunkowego w Arges. Jak przekazał, obrażenia były bardzo poważne, a przed śmiercią motocyklisty nie uchronił kask i profesjonalny sprzęt.

Na miejscu znaleziono rzeczy osobiste ofiary oraz motocykl na włoskich numerach rejestracyjnych.

Sanduoiu apeluje, aby nie zatrzymywać się blisko znaków ostrzegawczych, nie dokarmiać i pod żadnym pozorem nie zbliżać się do dzikich zwierząt.

Niedźwiedź nie został jeszcze uśpiony, ponieważ trwa dochodzenie w tej sprawie.

Rumunia jest domem dla największej populacji niedźwiedzi brunatnych w Unii Europejskiej. W ostatnich latach liczba niebezpiecznych spotkań ludzi z tymi zwierzętami znacznie wzrosła, co skłoniło do apeli o wprowadzenie regulacji i skuteczne zapobieganie takim sytuacjom.

Ministerstwo Środowiska przeprowadziło badania genetyczne populacji, które pokazały, że ich liczba w tym regionie waha się pomiędzy 10 a 12 tysięcy. Natomiast zrównoważona populacja powinna wynosić 4 tysiące - co stanowi mniej więcej jedną trzecią obecnych szacunków.

Rząd ma w planach wprowadzenie map, które pokazywałyby strefy ryzyka. Wszystko w celu zachowania równowagi pomiędzy działaniami na rzecz gatunku, a bezpieczeństwem publicznym. Ekolodzy twierdzą, że ta tragedia odzwierciedla problemy strukturalne w zarządzaniu dziką przyrodą w Rumunii.

Zdaniem Sanduloiu rozwiązanie jest proste. Jedynym sposobem, aby powstrzymać ludzi przed dokarmianiem niedźwiedzi są wyższe grzywny, a nawet wyroki więzienia.

Oprac. Anna Zagórska