Ponad dobę po ataku terrorystycznym powoli wyjaśnia się sprawa katastrofy czwartego porwanego Boeinga 757, który rozbił się w Pensylwanii. Kilka minut temu sekretarz stanu Colin Powell potwierdził pogłoski, które nieoficjalnie krążyły od dawna. Maszyna miała najprawdopodobniej uderzyć w Biły Dom.

"Tak, z pewnością celem terrorystów był Waszyngton, bardzo ważny cel w Waszyngtonie" - oświadczył również John Murtha, kongresman z Pensylwanii, który uczestniczył w badaniu wraku samolotu na miejscu katastrofy. Najprawdopodobniej wypowiedzi te oparte są na informacjach z czarnej skrzynki samolotu. Murtha ujawnił też, że na kilka minut przed tym, jak Boieng 757 z 45 osobami na pokładzie uderzył w ziemię, na pokładzie wybuchła bijatyka. Najprawdopodobniej pasażerowie lub członkowie załogi próbowali udaremnić zamiary terrorystów.

Już wczoraj mówiło się o dwóch możliwych przyczynach katastrofy w Pensylwanii: bójka na pokładzie albo zastrzelenie maszyny przez wojsko. Tej drugiej teorii na razie nikt nie potwierdził. Z informacji podanych przed chwilą przez Colina Powella wynika również, że terroryści planowali jeszcze jeden atak - na prezydencki samolot Air Force One. To wyjaśnia nadzwyczajne środki bezpieczeństwa, jakimi otoczono wczoraj na wiele godzin amerykańskiego prezydenta.

Foto Archiwum RMF

21:50