Za ostatnimi pożarami w Grecji prawdopodobnie stoją koncerny deweloperskie. W ten sposób uzyskują grunty pod przyszłą zabudowę – mówi PAP były ambasador RP w Atenach Ryszard Żółtaniecki.

Bilans śmiertelnych ofiar pożarów, które od poniedziałku szaleją na wschód od Aten, wzrósł do 74 osób - poinformował burmistrz Rafiny, leżącej 20 km od Aten, Ewangelos Burnus. Wśród ofiar jest Polka i jej syn. W związku z tragedią premier Aleksis Cipras ogłosił 3-dniową żałobę narodową.

Ogień - szalejący nie tylko w regionie Attyki blisko Aten, ale też w innych częściach kraju, a zwłaszcza w Koryncie i na Krecie - zniszczył wiele budynków. Ewakuowano kilka miejscowości. Z dotychczasowych doniesień wynika, że najbardziej ucierpiała właśnie Rafina - portowe miasto leżące na wschód od Aten. W pobliżu Rafiny pracownicy Czerwonego Krzyża odkryli we wtorek 26 ciał. W kraju ogłoszono stan wyjątkowy, a szef rządu skrócił wizytę w Bośni i Hercegowinie.

Były ambasador RP w Atenach powiedział w rozmowie z PAP, że takie pożary występują co roku latem, szczególnie w Atenach, chociaż nie w takiej skali jak te, które występują w ostatnich dniach w Grecji.

To są zawsze okolice wielkich miast, głównie Aten. Tam, zdaje się, oni mieli szczególną definicję obszarów leśnych i obszarów budowlanych - że las, w którym nie można budować to jest miejsce, gdzie rosną drzewa. Jak tych drzew nie ma, to już można budować. I jeżeli las się spali, to ziemia natychmiast staje się łupem deweloperów - powiedział były ambasador RP w Atenach Ryszard Żółtaniecki.

Trzeba pamiętać, że obszar między Koryntem, tam gdzie są największe pożary, i Atenami, to jest potencjalnie jedna wielka aglomeracja, czyli całe południe Attyki, aż do Peloponezu. To jest taka tajemnica poliszynela, że za tymi pożarami (...) prawdopodobnie stoją koncerny deweloperskie. W ten sposób uzyskują grunty pod przyszłą zabudowę - dodał.

Wśród czynników niezwiązanych ze środowiskiem naturalnym Żółtaniecki wymienił również "totalny bałagan", "dezorganizację" i brak fundamentalnych "cech społeczeństwa dobrze zorganizowanego".

B. ambasador wymienił również czynniki naturalne, które mogły mieć wpływ na wybuch pożarów, takie jak: wysoka temperatura, wiatr oraz przyroda charakterystyczna dla klimatu panującego w Grecji. Suche lasy piniowe, dużo szyszek na ściółce - wystarczy jedna iskra, i przy tej temperaturze i suchości gleby, podłoża i żywicznych drzew - to jest chwila - powiedział.

Szalejące w Grecji pożary są jednymi z najtragiczniejszych w skutkach w Europie w XXI wieku. W ubiegłym roku w gigantycznym pożarze, który wybuchł 17 czerwca w Pedrogao Grande, w środkowej części Portugalii, po czym rozprzestrzenił się na inne regiony, zginęły 64 osoby, a rannych zostało ponad 250 ludzi. W ciągu pięciu dni spłonęło w sumie około 46 tys. hektarów lasów.

W październiku 2017 roku w pożarach w Portugalii i Hiszpanii zginęło 40 osób.

Z kolei w 2007 roku w Grecji w pożarach na Półwyspie Peloponeskim zginęło 65 osób. Spaliło się 200 tys. hektarów lasów i pól uprawnych.


  (mpw)