Nastoletni chłopiec Eduardo Posso zmarł 24 maja w szpitalu w Indianapolis. Powodem śmierci było wygłodzenie i obrażenia całego ciała. Śledztwo w sprawie jego śmierci ujawniło szokujące fakty.

12-latek na co dzień mieszkał razem ze swoim ojcem Luisem Posso, jego partnerką Dayaną Mediną-Flores, swoją 9-letnią siostrą i dziećmi kobiety. Jego rodzice rozwiedli się w 2016 roku - pisze CNN.

Chłopiec początkowo przebywał ze swoją mamą, Aureą Garcią, ale po jakimś czasie bez wiedzy matki został u swojego ojca. Od tej pory razem z siostrą nie mieli oni kontaktu ze swoją mamą.

Ojciec i jego partnerka pracowali jako obsługa cyrku, więc sporo podróżowali. W ostatnich miesiącach życia 12-latka mieszkali oni w motelu w Bloomington w Indianie.

Jak się okazało, 12-latek był zaniedbywany przez parę. Do szpitala trafił nieprzytomny, bardzo wychudzony, z licznymi siniakami, skaleczeniami i wrzodami na całym ciele.

Jak wykazało śledztwo, w ostatnich tygodniach życia Eduardo został zamknięty w łazience motelu, w którym przebywał razem z ojcem. Był przykuty obrożą dla psów do wieszaka na ręczniki. Śledczy poznali prawdę, kiedy odkryli nagranie w telefonie komórkowym macochy. Widać na nim, jak jej dziecko wchodzi do łazienki i ignoruje leżącego obok 12-latka. Policjanci znaleźli też łańcuchy, sznury i obroże, którymi był przywiązywany nastolatek. Znaleźli też SMS-a w telefonie ojca napisanego po hiszpańsku o treści: "Eduardo prawie uwolnił się z łańcuchów".

Macocha przyznała, że chłopiec został kilka razy pobity przez ojca pasem, miał być także kopany i krępowany sznurami oraz łańcuchami. Oboje zaprzeczyli, żeby odmawiali chłopcu jedzenia.

Para została aresztowana. Dzieci kobiety, które mieszkały razem z nimi, trafiły do ośrodka opiekuńczego.