To rażąco niesłuszna decyzja - tak prokurator generalny Zbigniew Ziobro komentuje postanowienie sądu w sprawie zażaleń byłego szefostwa Komisji Nadzoru Finansowego. Szczeciński sąd uznał, że zatrzymanie byłych urzędników było niezasadne. Zwracał też uwagę, że stawianie zarzutów nie miało podstaw.

Według ministra Zbigniewa Ziobry, prokuratura całkowicie słusznie prowadzi postępowanie wobec strat sięgających przeszło 2 miliardy złotych. Jest przekonany, że ta szkoda wynika z nierzetelności, braku prawidłowego nadzoru sprawowanego przez ówczesne szefostwo KNF nad SKOK-iem Wołomin.

Wciąż chcemy doprowadzić do postawienia tych urzędników przed sądem - dodał prokurator generalny.

Jestem przekonany, że materiał dowodowy zebrany przez prokuraturę obronią się przed sądem, kiedy przyjdzie czas rozstrzygania odpowiedzialności tych panów za ich niedopełnienie obowiązku i spowodowanie dużych strat - dodał.

Zbigniew Ziobro na poparcie działań prokuratury przytoczył raport NIK w sprawie nadzoru KNF nad bankiem spółdzielczym z Wołomina. Kontrolerzy także zarzucili ówczesnemu szefostwu Komisji opieszałość w działaniach - dodał minister.


Chodzi o zażalenia złożone przez byłego przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka i byłego zastępcę przewodniczącego KNF Wojciecha Kwaśniaka. Prokuratora zarzuca im, że od października 2013 roku do września 2014 roku działali na szkodę interesu publicznego oraz na szkodę interesu prywatnego. Sprawa dotyczy nieprawidłowości w nadzorze KNF nad SKOK Wołomin.

Sąd w Szczecinie uznał jednak, że nie było podstaw do stawiania zarzutów Wojciechowi Kwaśniakowi, zatrzymanie nie było zasadne, podobnie jak zastosowane środki zapobiegawcze.

Mam ogromną satysfakcję - podkreślił w rozmowie z reporterem RMF FM Wojciech Kwaśniak. Jak dodał, rozważa kroki prawne przeciwko Zbigniewowi Ziobrze, Bogdanowi Święczkowskiemu i Grzegorzowi Biereckiemu, którzy ostro i jednoznacznie wypowiadali się w jego sprawie.

Wojciech Kwaśniak w rozmowie z RMF FM stwierdził, że decyzja sądu potwierdza to, o czym mówił od samego początku. Ja w tej sprawie nie muszę się niczego wstydzić. Ostatecznie będą się wstydzić te osoby, które doprowadziły do tego skandalu, który dotyczy nie tylko mnie - tłumaczył. 

Oczekiwałbym, żeby te osoby publiczne - poczynając od ministra sprawiedliwości i prokuratora krajowego czy byłego prezesa kasy krajowej SKOK senatora Biereckiego, którzy wypowiadali się w sposób skandaliczny na temat tego, co mnie spotkało, że będą potrafili w tej sytuacji odpowiednio się zachować- dodał Kwaśniak w rozmowie z reporterem RMF FM. 

Wojciech Kwaśniak nie musi wpłacać wysokiego poręczenia majątkowego w kwocie kilkuset tysięcy złotych. Może, wbrew wcześniejszej decyzji prokuratury, wrócić do wykonywania pracy w Narodowym Banku Polskim. Będą mu też zwrócone wszystkie zabrane przedmioty, m.in. telefon. Kwaśniak nie będzie się też już musiał meldować w komisariacie policji - miał zarządzony dozór. 

Rozstrzygnięcie sądu całkowicie deprecjonuje, by nie powiedzieć, że kompromituje oświadczenia składane przez Prokuratora Generalnego Ziobrę i Prokuratora Generalnego Święczkowskiego 6 grudnia, kiedy przesądzili o winie nie tylko pana Wojciecha Kwaśniaka, ale wszystkich pozostałych 6 zatrzymanych osób - podkreślił w rozmowie z RMF FM adwokat Kwaśniaka Jerzy Naumann.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stwierdził po zatrzymaniu Wojciecha Kwaśniaka, że mógł on zostać pobity, bo "Komisja Nadzoru Finansowego przez długi czas rozzuchwalała przestępców, pozwalając im w sposób bezkarny wyprowadzać miliardy złotych". Z kolei Grzegorz Bierecki odnosząc się do pobicia Kwaśniaka stwierdził: "to nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego".

Tuż po tej wypowiedzi do słów Zbigniewa Ziobro Wojciech Kwaśniak odniósł się na antenie RMF FM podczas Popołudniowej rozmowy. Stwierdzenie pana ministra jest szokujące, nie tylko dla mnie, mojej rodziny, wszystkich pracowników urzędu KNF. Chyba dla każdego urzędnika w Polsce i obywatela - zaznaczył.

 

Zarówno Zbigniew Ziobro, jak i Grzegorz Bierecki odnieśli się w ten sposób do pobicia Wojciecha Kwaśniaka w kwietniu 2014 roku.

Kwaśniak miał być bity dwie minuty. Cudem uszedł z życiem

Według ustaleń śledczych, sprawcy zostali do tego wynajęci przez osoby ze SKOK Wołomin. W akcie oskarżenia jest mowa o przynajmniej kilku uderzeniach, o czterech ranach tłuczonych głowy, złamaniu kości ciemieniowej oraz złamaniu nadgarstków. Ciosy zadawano pałką teleskopową. Wojciechowi Kwaśniakowi założono w sumie 42 szwy. 

Gdy Kwaśniak się bronił, zerwał napastnikowi z głowy kominiarkę. Chciał w ten sposób ujawnić jego twarz przed kamerami monitoringu.

Kwaśniak miał być bity dwie minuty. Zdaniem prokuratorów, jak i biegłych badających moje obrażenia, tylko dzięki ogromnemu szczęściu i mojej sprawności - temu, że potrafiłem się bronić, nie tracąc przytomności - nadal żyję i nie jestem rośliną, którą musi się opiekować rodzina bądź szpital - opowiadał w Popołudniowej rozmowie w RMF FM.

Po pobiciu Wojciech Kwaśniak leczył się dwa miesiące. Po powrocie do pracy był chroniony przez BOR. Ochronę zdjęto w 2015 roku.

Opracowanie: