Policjanci odkryli mistyfikację mężczyzny, który twierdził, że został napadnięty i okradziony. Mundurowi ustalili, że "pokrzywdzony" przegrał firmowe pieniądze, grając na automatach hazardowych i - bojąc się służbowych konsekwencji - wymyślił historię o napadzie. Odpowie za sprzeniewierzenie pieniędzy i fałszywe zawiadomienie.

Niecodzienne zgłoszenie postawiło na nogi policjantów z Kolbuszowej. Kierowca ciężarówki zawiadomił, że został napadnięty i okradziony, kiedy podróżował drogą relacji Mielec - Leżajsk. Zamaskowani sprawcy mieli ukraść mu firmowe pieniądze.

Policjanci natychmiast pojawili się w miejscu, z którego dzwonił pokrzywdzony. Według jego relacji, około godziny 11.20, kiedy jechał służbową ciężarówką z Mielca w kierunku Kolbuszowej, zauważył w lusterkach czarny samochód osobowy, którego kierowca "mrugał" światłami drogowymi. Kierujący mercedesem rzekomo zinterpretował ten sygnał jako sygnał do zatrzymania. Zjechał na pobocze i zatrzymał ciężarówkę. Wówczas z samochodu osobowego wyskoczyli dwaj mężczyźni w kominiarkach na twarzach, dobiegli do kabiny i otworzyli jej drzwi. Jeden z napastników prysnął kierowcy w twarz gazem, drugi zrabował foliową reklamówkę z pieniędzmi. Reklamówka była w schowku w kabinie. Agresorzy momentalnie odjechali.

Funkcjonariusze skrupulatnie sprawdzali relację pokrzywdzonego, bo jego wersja wydarzeń była niespójna. Mężczyzna nie pamiętał wielu szczegółów, nie miał podrażnionych ani zaczerwienionych spojówek, w kabinie nie było czuć zapachu gazu. Te spostrzeżenia potwierdził lekarz, do którego trafił kierowca.

Przegrał pieniądze i skłamał ze strachu

Pokrzywdzony okazał się pracownikiem prywatnej firmy, do którego obowiązków należy dostarczenie zamówionych towarów do klientów. Zdarza się, że w ramach rozliczeń przyjmuje od kontrahentów gotówkę. Tak też było w dniu poprzedzającym napad. Od jednej z firm, do której dostarczył towar, przyjął kilka tysięcy złotych.

Policjanci odkryli, że noc poprzedzającą zgłoszenie mężczyzna spędził w przydrożnym barze. Korzystał tam z automatów do gier. Właśnie tam przegrał część utargu. Obawiając się konsekwencji w pracy, postanowił zmyślić napad. Do kłamstwa przyznał się po pewnym czasie przepytującym go służbom.

Odpowie teraz przed sądem za sprzeniewierzenie firmowych pieniędzy (grozi mu za to kara do 5 lat pozbawienia wolności) oraz za fałszywe zawiadomienie o napadzie.