Wciąż zarabiamy średnio 3 razy mniej niż Włosi czy Hiszpanie i 2 razy mniej niż Grecy czy Portugalczycy, ale gonimy Europę. Pocieszać się możemy też tym, że u nas ceny są nawet o 40 proc. niższe - stwierdza "Gazeta Wyborcza".

Pogoń za Europą pod względem zarobków i poziomu życia idzie nam całkiem nieźle. W 1995 r. nasz PKB na głowę mieszkańca po uwzględnieniu parytetu siły nabywczej, czyli różnicy w cenach, stanowił 43 proc. średniej UE. W 2010 r. było to już 63 proc. Ten sam wskaźnik liczony dla Włoch spadł w tym czasie ze 121 do 101. Przez ostatnie kilkanaście lat Polacy więc się relatywnie wzbogacili, a Włosi zubożeli.

I jak zauważa gazeta, choć włoskie finanse publiczne są w kryzysie, to oszczędności gospodarstw domowych mają się tam świetnie. W depozytach bankowych, akcjach czy obligacjach Włosi mieli w ubiegłym roku ulokowane... 3,64 bln euro! Dla porównania oszczędności Polaków to 966 mld zł, czyli niecałe 217 mld euro. Różnica kolosalna.

Blado jednak wypadamy pod względem zarobków. Według Eurostatu w 2010 roku średnia pensja na rękę w Polsce to niewiele ponad 450 euro, w Grecji - 935 euro, a we Włoszech - ponad 1,5 tys. Minimalna emerytura Kowalskiego to obecnie w przeliczeniu 164 euro (728 zł), lizbończyka - 419 euro, mieszkańca Madrytu - ponad 600 euro brutto. We Włoszech emerytura nie jest ograniczona oddolnie.

Na korzyść Polaków przemawiają ceny, które w Polsce są dużo niższe. Jeśli przyjąć, że średni poziom cen w UE to 100, to w Polsce w 2010 roku były one niższe o ponad 38 proc. od średniej, w Hiszpanii o 3 proc. niższe od średniej, a we Włoszech o 3,5 proc. wyższe od średniej. Oznacza to, że ceny w Polsce były w 2010 roku niemal o 40 proc. niższe niż we Włoszech.