W zakopiańskim środowisku narciarskim wrze. Wyszło bowiem na jaw, że ktoś podrabiał podpisy zawodników i trenerów na listach uczestników obozów szkoleniowych, przez co do młodych narciarzy alpejskich nie docierały należne im dotacje ministerialne. Rodzice narciarzy domagają się wyjaśnienia sprawy, ale na razie wciąż nie wiadomo, kto podrabiał podpisy i gdzie podziały się pieniądze.

Problem dotyczy refundacji letnich obozów szkoleniowych. Część zawodników wyjechała na obóz do Wałcza, a część do Łaz. Tym pierwszym odmówiono jednak dotacji. Jak się później okazało, ich podpisy znalazły się na liście uczestników obozu w Łazach, a refundacja - owszem - została przekazana, ale komuś innemu.

Rodzice i trenerzy zwrócili się o wyjaśnienia do Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. Od prezesa Andrzeja Kozaka usłyszeli jednak, że Tatrzański Związek Narciarski nie prowadzi żadnych rozliczeń. Z kolei szef Małopolskiego Związku Stowarzyszeń Kultury Fizycznej, który dysponuje dotacjami, przekonuje, że nie ma żadnego problemu z obiegiem pieniądza. Rodziców to jednak nie uspokaja. Dorośli mogli robić przekręty, a finalnie okaże się, że dzieci nie dostaną pieniędzy przez trzy lata - mówią. Teraz bowiem młodym zawodnikom grozi cofnięcie dotacji z ministerstwa.

Jeśli tak się stanie, rodzice zapowiadają przekazanie sprawy do sądu. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Macieja Pałahickiego:

Trener, który koordynował zapisy, jest obecnie za granicą.