Rząd szuka oszczędności i zastanawia się, jak zasypać dziurę w przyszłorocznym budżecie. Premier Donald Tusk przyznał, że mamy do czynienia z kryzysem także w Polsce i obniżył planowany wzrost gospodarczy na przyszły rok. Wpływy do budżetu mają być o blisko 2 miliardy mniejsze. Rząd mógł wybrać większy deficyt lub niższe wydatki. Wybrał cięcia. My pytamy, komu zabierze?

Bezpiecznie może czuć się szkolnictwo wyższe, infrastruktura i rozwój regionalny. Te resorty są pod parasolem ochronnym, ponieważ realizują plany strategiczne rządu. Nie zostaną naruszone wydatki społeczne. Cięcia na pewno nie dotkną też planowanych podwyżek dla nauczycieli, waloryzacji rent i emerytur, ani świadczeń rodzinnych.

Resort finansów jeszcze raz przejrzy planowane wydatki w administracji. W Sejmie, Senacie i u prezydenta pole manewru jest niewielkie. Z pozostałych 86 instytucji da się wycisnąć co najwyżej kilkadziesiąt milionów. Kilkaset milionów ma dać przycięta rezerwa docelowa, czyli pieniądze odłożone na czarną godzinę.

To jednak wciąż mało. Dlatego, jak wynika z informacji reportera RMF FM, Mariusza Piekarskiego, rząd wykona pewien manewr księgowy. Aby ulżyć budżetowi w przyszłym roku, już teraz z nadwyżki budżetowej przeleje więcej pieniędzy do funduszu ubezpieczeń społecznych.