Długo oczekiwany plan na ewentualne skutki kryzysu gospodarczego w Polsce został ujawniony. Jak poinformował premier Donald Tusk tzw. „plan stabilności i rozwoju” opiewa na kwotę 91,3 mld zł. Minister finansów Jacek Rostowski zaznaczył, że w projekcie przyszłorocznego budżetu prognoza wzrostu PKB została zredukowana z 4,8 proc. do 3,7 proc. Opozycja uważa, że plan jest niewystarczający; ekonomiści go chwalą.

Szef rządu powiedział na konferencji prasowej, że główne zadanie programu to zapewnienie stabilności finansów publicznych i działanie na rzecz wzrostu gospodarczego.

Tusk zapowiedział, że rząd przyspieszy inwestycje w obszarze telekomunikacji, a także chce ułatwić życie tym, którzy będą chcieli inwestować w latach 2009-2010. Premier zaznaczył również, że na okres przeciwdziałania skutkom kryzysu finansowego jego gabinet utworzy rezerwę solidarności społecznej. Środki na ten cel będą pochodziły ze zwiększonej akcyzy na alkohol i importowane samochody z silnikami powyżej 2 litrów pojemności.

Rząd czekał z poprawką do budżetu obserwując rozwój kryzysu finansowego na świecie - stwierdził minister finansów Jacek Rostowski. Dodał, że choć polska gospodarka nie jest wyspą, to jesteśmy w umiarkowany sposób optymistyczni. Podkreślił, że wyniki gospodarcze Polski nie są najgorsze.

Skąd rząd weźmie pieniądze na plan antykryzysowy? Jak się okazuje, nie jest to żywa gotówka, którą rząd wpompuje w gospodarkę. Większość z tych 91 mld zł to gwarancje i poręczenia kredytów. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego:

Zdaniem SLD pakiet antykryzysowy przedstawiony przez rząd jest niewystarczający i chaotyczny. Rząd nie dał gwarancji, że będzie dobrze reagował na skutki kryzysu, dotykającego nasz kraj - stwierdził europoseł Marek Siwiec.

Z kolei ekonomiści nazywają plan skromnym, zachowawczym, ale i dostosowanym do możliwości. Eksperci wysoko oceniają decyzję, aby pobudzać inwestycje, zagrożone przez utrudnienia w dostępie do kredytów. Ekonomista Janusz Jankowiak zwraca jednak uwagę, że te zredukowane założenia i tak są większe niż oczekiwania rynku. Jeśli w ciągu okaże się, że gospodarka zwolniła bardziej, niż przewidywał rząd, trzeba będzie szukać dodatkowych oszczędności.

Ekonomista Ryszard Petru chwali plan za to korektę założeń budżetowych dotyczących wzrostu gospodarczego w 2009 r. Za właściwe uznał też to, że rząd nie zamierza zwiększać deficytu budżetowego, ponieważ to jeden z kryteriów konwergencji, których spełnienie jest niezbędne, by wejść do strefy euro.