To był wypadek, a nie błąd ratowników – tak pracownicy krakowskiego parku wodnego komentują wczorajszą tragedię. Po południu nikt z obsługi basenu nie zauważył topiącego się 11-latka. Chłopak walczy teraz o życie w szpitalu. Dyrekcja parku nie przewiduje wzmocnienia ekipy ratowników.

Nie wiadomo, jak długo chłopak był pod wodą. Po reanimacji 11-latek w stanie ciężkim trafił do szpitala.

Nie są znane wszystkie okoliczności tragedii. Wiadomo, że ratownicy byli trzeźwi. Nie wiadomo, dlaczego nie zauważyli topiącego się chłopaka.

Dyrekcja parku i ratownicy nie chcą przypisać sobie winy. Uważają, że był to wypadek, który trudno było wcześniej przewidzieć. Generalnie, czy byłoby 100 ratowników i 100 kąpiących się, gwarancji, że nic się nie stanie, nie mamy - mówi szef ratowników Marek Machaczka. Posłuchaj relacji Macieja Grzyba:

W związku z wypadkiem przesłuchani mają być opiekunowie grupy, ratownicy i świadkowie, którzy byli wówczas na basenie. Dzień po tragedii krakowski park wodny pracuje bez zmian. Nad bezpieczeństwem kąpiących się czuwa – podobnie jak wczoraj – 9 ratowników. Zdaniem dyrekcji obiektu, to wystarczy.