Przez ostatnie dni ostrą walkę o sejmowe miejsce, zwolnione przez nową przewodniczącą KRRiT Elżbietę Kruk, toczyli posłowie PiS. Czwarty rząd to blisko prezesa i marszałka. Warto było więc walczyć.

Posłom, jak widać, bardzo zależy na tym, by siedzieć w jak najbliższym rzędzie. Sala sejmowa jest pochylona, a politycy uznają, że im niżej, tym wyżej – w partyjnej hierarchii.

Każdy ma ambicje polityczne i pewnie chciałby je realizować. Ja myślę, że swoją pracą parlamentarną każdy ma szanse na tego typu awans zasłużyć - mówi sekretarz klubu PiS Zbigniew Giżyński, który śledził tę walkę o miejsce i namaścił zwycięzcę.

Doskonały mówca, orator. Na pewno będzie przydatny - tak o wygranym w tej walce o miejsce Jacku Kurskim mówi Giżyński. Kurski już się przydał w kampanii prezydenckiej, kiedy zaatakował Wehrmachtem. Popadł w niełaskę, siedział w ostatnim rzędzie a teraz awans i to o siedem rzędów.

Początek tej kadencji miałem trochę trudny. Zaczynałem jak Szczakowianka dwa lata temu w drugiej lidze, czyli z minus 10 punktów. Stopniowo muszę pozycję odrabiać. 4. rząd to jest górny pułap moich aspiracji - mówi szczęśliwy posiadacz miejsca.

Na pewno awans i zbliżenie do mównicy spowoduje, że Kurski będzie teraz jednym z głównych PiS-owskich mówców i będzie pełnił rolę fightera w gorących sejmowych starciach.