Przedstawiciele rosyjskich władz lokalnych i federalnych ponoszą częściową odpowiedzialność za tragedię w szkole w Biesłanie. To wstępne wyniki dochodzenia, prowadzonego na zlecenie parlamentu Północnej Osetii.

Prowadzący śledztwo uznali, że władze nie potrafiły wykryć spisku zamachowców i zapobiec atakowi na szkołę. W wyniku akcji terrorystów i chaotycznej próby odbicia ponad tysiąca zakładników, w większości dzieci, zginęło ponad 300 osób.

Niemal równo w rok po tragedii ciągle nieznane są wyniki drugiego dochodzenia, prowadzonego na zlecenie Moskwy. Odpowiedzialny za zorganizowanie zamachu czeczeński komendant Szamil Basajew twierdzi, że rosyjskie służby specjalne wręcz ułatwiły atak.

Niezakłócony przejazd do Biesłania zapewnił Czeczenom rosyjski agent, który przeniknął do ich szeregów, ale potem zmienił front. To właśnie on utwierdził swoich przełożonych w przekonaniu, że komando chce uderzyć we Władykaukazie - twierdzi Basajew na internetowej stronie bojówkarzy. Czeczeński komendant zapowiada ujawnienie kolejnych rewelacji w sprawie ataku, ale po zakończeniu oficjalnego dochodzenia Rosjan.