Radosław Sikorski poinformował w piątek rano, że rozmawiał z ambasadorem Marcinem Wilczkiem w Teheranie. "Nasza placówka i jej personel są bezpieczni" - zapewnił na platformie X ​szef polskiego MSZ.

W piątek nad ranem Izrael rozpoczął ataki na Iran, deklarując, że ich celem są obiekty nuklearne i wojskowe. Według irańskich mediów oraz urzędników naloty objęły m.in. kluczowy zakład wzbogacania uranu w Natanz, położony w środkowej części kraju, a także obiekt w Parchin, gdzie - według ekspertów - mogą być prowadzone badania nad bronią jądrową.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu w orędziu do narodu oświadczył, że Iran w ostatnich miesiącach rozpoczął prace nad wykorzystaniem wzbogaconego uranu do celów militarnych. Dodał, że Teheran dysponuje już wystarczającą ilością tego surowca, by zbudować dziewięć bomb atomowych. Netanjahu podkreślił, że stanowi to zagrożenie dla istnienia państwa izraelskiego i ostrzegł, że izraelska operacja może potrwać "wiele dni".

Rozmawiałem przed chwilą z ambasadorem Marcinem Wilczkiem w Teheranie. Nasza placówka i jej personel są bezpieczni - potwierdził ponownie minister Sikorski. 

Paweł Wroński, rzecznik MSW, dodał, że "żaden z polskich obywateli nie ucierpiał w ataku Izraela na Iran", a placówki dyplomatyczne w Teheranie i Tel Awiwie są bezpieczne i pracują normalnie. Resort podkreśla jednak, że gdyby doszło do eskalacji konfliktu i zagrożenia bezpieczeństwa Polaków, ewakuacja nie jest wykluczona. Przede wszystkim ministerstwo kategorycznie odradza podróże do Izraela i Iranu. 

Staram się wszystkich przestrzec, którzy wybierają się w tamten rejon, aby powstrzymali się od podróży. Ostatnio mieliśmy kilka takich przypadków, że w rejon zagrożony wojną wyjeżdżali nasi obywatele - mówił Wroński na konferencji prasowej. Dodał, że na razie nie ma decyzji o tym, czy polskie władze zwołają sztab kryzysowy. 

Izrael uderza w Iran. Ponad 200 samolotów, setki pocisków

W nocy izraelska armia przeprowadziła potężny atak lotniczy na cele w Iranie. Jak poinformował rzecznik sił zbrojnych Izraela gen. Effie Defrin w pierwszej fali nalotów udział wzięło ponad 200 samolotów, które zrzuciły ponad 330 pocisków na około 100 wybranych celów. Wśród nich znalazły się m.in. instalacje nuklearne, zakłady produkcji pocisków balistycznych oraz inne strategiczne obiekty wojskowe.

W odpowiedzi Iran miał wystrzelić już ponad 100 dronów w kierunku Izraela. Według źródeł agencji Reutera, powołujących się na dwóch izraelskich urzędników, Teheran może również przygotowywać się do większego odwetu - możliwe jest wystrzelenie setek rakiet balistycznych.

Izrael nie pozostaje bierny. W całym kraju wprowadzane są środki bezpieczeństwa - szkoły pozostają zamknięte, a szpitale przygotowują się na ewentualny masowy napływ rannych, wypisując pacjentów.

Ajatollah Ali Chamenei, najwyższy przywódca Iranu, ostro potępił izraelski atak, nazywając go dowodem "nikczemnej natury" państwa żydowskiego. "Izrael zgotował sobie ciężki los, którego z pewnością doświadczy" - oświadczył.

Z kolei premier Izraela Benjamin Netanjahu ogłosił rozpoczęcie operacji o nazwie "Powstający Lew", której celem było zniszczenie kluczowej infrastruktury militarnej Iranu.

Tymczasem z Teheranu dochodzą niepokojące doniesienia - część izraelskich pocisków miała uderzyć także w tereny cywilne. Mowa jest o zniszczonych blokach mieszkalnych i ofiarach śmiertelnych w stolicy Iranu.

Sytuację na Bliskim Wschodzie śledzimy na bieżąco w naszej relacji na żywo. Aktualizacje pojawiają się na stronie RMF24.pl.