Mirosław Sekuła, szef sejmowej komisji hazardowej, po wczorajszym przesłuchaniu Zbigniewa Chlebowskiego jest na ustach opozycyjnych parlamentarzystów. W kluczowej dla reputacji Platformy Obywatelskiej serii pytań do głównego bohatera afery hazardowej Sekuła często przerywał, interweniował i ingerował w tok śledztwa.

Politycy zastanawiają się po cichu, czy robił to celowo, czy też wynika to z cech charakteru tego polityka. Złośliwi mówią krótko: "albo to bufor, albo bufon".

Wczoraj Mirosław Sekuła kilkaset razy używał formułek typu: "proszę nie powtarzać pytania, proszę nie dręczyć świadka, przywołuję pana do porządku". Przewodniczący komisji wielokrotnie pozwalał sobie także ingerować w pytania posłów, oceniając, czy mają one związek ze sprawa czy nie.

Sekuła uciekał się do gróźb odebrania głosu lub sygnału dźwiękowego, sygnalizując sprzeciw wobec zadawanych pytań. Stając oczywiście w obronie świadka.

Najbardziej jednak Sekuła zaskoczył posłów PiS-u, zamykając przesłuchanie Chlebowskiego pod ich nieobecność. Zrobił to podstępem. Ogłosił przerwę, a gdy Beata Kempa i Zbigniew Wassermann.