BOR chwali się pierwszorzędną ochroną papieża w czasie jego wizyty w Polsce. Ale na tym malowanym w superlatywach obrazie są rysy. W piątek oficerowie na moment stracili kontrolę nad tłumem w Warszawie, a w sobotę funkcjonariusz rozbił warte ponad 600 tys. zł BMW.

Kierowca Biura Ochrony Rządu, który przyjechał na Jasną Górę strzec Benedykta XVI, zabawiał się na parkingu w opancerzonym terenowym BWM X5. Auto zostało rozbite. Nie wiadomo dokładnie, jak doszło do zdarzenia.

Świadkowie twierdzą, że samochód ruszył z piskiem opon, kilka sekund później był już na dachu. Siła uderzenia była tak duża, że w specjalnie opancerzonym wozie są rozbite wszystkie szyby i mocno wgnieciony dach. Nasz reporter o tej sprawie rozmawiał z policjantami. Co mówią, o tym w relacji Marcina Buczka:

Zobacz również:

Kierowca, który prawdopodobnie chciał popisać się przed kolegami, był trzeźwy. Za brawurę został ukarany przez policjantów mandatem. Szefostwo BOR zapowiada, że funkcjonariusz za remont auta zapłaci sam. Na razie jednak nie wiadomo, czy samochód w ogóle nadaje się do naprawy. 27-letni kierowca został zawieszony.

Okazuje się także, że funkcjonariusz z kilkuletnim stażem nie miał uprawnienia do prowadzenia samochodu o masie powyżej 3,5 tony; do tej pory kierował osobowymi autami. Opancerzone BMW jest o wiele cięższe.

To była ludzka głupota, chęć zaimponowania kolegom – tłumaczy wybryk szefostwo BOR-u. I przyznaje, że ten „wyczyn” kładzie się cieniem na dobrej samoocenie Biura. Ale jednocześnie podkreśla, że to wydarzenie to jedyna wpadka. Gdy nasz reporter zapytał o zamieszanie po mszy w Warszawie, gdzie ku przerażeniu Benedykta XVI naparło na niego kilkaset osób, funkcjonariusze stwierdzili, że nad wszystkim panowali. Ale nasz dziennikarz widział to zdarzenie z bliska i sytuacja wcale, a wcale nie wyglądała na opanowaną...