Były rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz pozostanie na wolności - postanowił Sąd Apelacyjny w Warszawie. Sąd ten oddalił zażalenie prokuratury na postanowienie sądu niższej instancji o możliwości opuszczenia przez Misiewicza aresztu po wpłaceniu kaucji.

Jak przekazał PAP obrońca Misiewicza mec. Piotr Fidura, "w oczach sądu nie znalazły uznania argumenty podnoszone przez prokuratora". W konsekwencji warszawski sąd apelacyjny stwierdził, że brak jest podstaw tymczasowego aresztowania. Postanowienie sądu apelacyjnego jest jak najbardziej słuszne - zaznaczył mecenas.

Były rzecznik MON podejrzany jest o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę spółki PGZ. Spółka może stracić ok. 0,5 mln zł. Misiewicz spędził w areszcie pięć miesięcy. W końcu czerwca warszawski sąd okręgowy postanowił, że może on opuścić areszt po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł. Były rzecznik resortu obrony wyszedł na wolność jeszcze w czerwcu. Prokuratura zaskarżyła tę decyzję sądu okręgowego.

W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił skargi prokuratury w tej sprawie i utrzymał w mocy postanowienie sądu okręgowego.

Bartłomiej Misiewicz, który przebywał w areszcie od 30 stycznia, jest podejrzany o przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę spółki PGZ.

28 stycznia w Warszawie Misiewicz został zatrzymany wraz z pięcioma innymi podejrzanymi przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, na polecenie tarnobrzeskiej prokuratury.

Oprócz niego zatrzymani zostali także były poseł Mariusz Antoni K., były członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A. Radosław O., dwaj byli dyrektorzy PGZ S.A. i była pracownica Ministerstwa Obrony Narodowej.

Zostali oni zatrzymani w związku z prowadzonym od grudnia 2017 roku przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dotyczącym niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez spółkę PGZ S.A. 

Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu zarzuciła Misiewiczowi oraz byłemu posłowi Mariuszowi Antoniemu K. zarzuty "powoływania się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł".

Misiewicz i była pracownica MON Agnieszka M. usłyszeli zarzuty przekroczenia swoich uprawnień jako funkcjonariuszy publicznych i działania na szkodę spółki PGZ w związku z zawartą przez nią umową szkoleniową. Tym samym doprowadzili do wyrządzenia spółce szkody w wysokości 491 964 zł - podano po ogłoszeniu zarzutów w komunikacie rzecznika prokuratury.

Byłemu członkowi zarządu PGZ Radosławowi O., byłemu dyrektorowi biura marketingu PGZ Robertowi K. oraz byłemu dyrektorowi wykonawczemu firmy Robertowi Sz. zarzucono działania na szkodę spółki i wyrządzenia jej szkody majątkowej w wielkich rozmiarach.

Wobec byłej pracownicy MON prokuratura zastosowała środki wolnościowe. Natomiast do wniosku prokuratury o zastosowanie aresztu dla Mariusza Antoniego K. Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu w styczniu się nie przychylił. Zastosował wobec podejrzanego poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł oraz zakaz opuszczania kraju z jednoczesnym zatrzymaniem paszportu.