W Sądzie Najwyższym zakończyło się ostatnie z trzech zarządzonych na dziś posiedzeń w sprawach protestów wyborczych, które zostały złożone po II turze wyborów prezydenckich. Sąd uznał za zasadne zarzuty dwóch protestów wyborczych dotyczących łącznie 12 obwodowych komisji wyborczych, w których przeprowadzono oględziny kart.
Jedna z rozpatrywanych spraw dotyczyła błędu popełnionego przez komisję obwodową w Zabrzu, gdzie podczas ponownego przeliczenia głosów stwierdzono, że jeden ważny głos oddany na Rafała Kazimierza Trzaskowskiego został błędnie przypisany Karolowi Tadeuszowi Nawrockiemu. Stwierdzone naruszenie nie miało jednak wpływu na wynik wyborów - tłumaczył sędzia Adam Redzik.
Drugie posiedzenie dotyczyło rodziny, która nie otrzymała karty do głosowania przy ponownym głosowaniu, bo oddała głos na podstawie zaświadczenia, które było ważne tylko w I turze.
Trzeci protest wymagał ponownego liczenia głosów w 13 obwodowych komisjach wyborczych. Tylko w jednej z nich oględziny potwierdziły zgodność zawartości worków z kartami do głosowania z jego protokołem, w ośmiu z komisji obwodowych wszczęto już śledztwa prokuratorskie.
W sumie Sąd Najwyższy uznał zasadność protestów wobec działań 12 obwodowych komisji wyborczych. W każdej z nich przeprowadzono oględziny kart wyborczych, które wykazały pojedyncze błędy. Sędziowie stwierdzili jednak, że nieprawidłowości te nie zmieniają ogólnego wyniku głosowania.
W czasie piątkowych obrad przed gmachem Sądu Najwyższego zebrały się dwie liczne grupy manifestantów. Protestujący wyrażali zarówno poparcie, jak i sprzeciw wobec decyzji sądu.
"Tu jest Polska" - skandowali jedni, "Na Białoruś" - odpowiadali drudzy.
Przebieg demonstracji był głośny, ale pokojowy, a nad bezpieczeństwem czuwały siły porządkowe.


