Sąd Najwyższy uznał w piątek za zasadne zarzuty protestu wyborczego wobec 11 obwodowych komisji wyborczych, w których przeprowadzono oględziny kart wyborczych po II turze wyborów prezydenckich. Uznał zarazem, że nieprawidłowości te nie miały wpływu na ogólny wynik wyborów. Przed budynkiem sądu głośno demonstrują dwie duże grupy manifestantów.

Sędziowie rozpatrują dziś trzy protesty wyborcze. Pierwszy z nich dotyczył sprawy, w której zdecydowano o dopuszczeniu dowodu z oględzin kart z 13 obwodowych komisji wyborczych, m.in. z Krakowa, Mińska Mazowieckiego, Bielska-Białej i Grudziądza.

Nieprawidłowości bez wpływu na wynik wyborów?

Postępowanie dowodowe jednoznacznie potwierdziło te nieprawidłowości. Czy to były omyłki, czy celowe działanie, to już kwestia postępowania niezwiązanego z postępowaniem wyborczym prowadzonym przez SN, ale postępowania prowadzonego przez prokuraturę - powiedział w uzasadnieniu decyzji sędzia SN Adam Redzik.

W pierwszym posiedzeniu uczestniczył przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak oraz reprezentująca Prokuratora Generalnego prokurator z Prokuratury Krajowej Renata Macierzyńska-Jankowska. Na sali sądu byli licznie zgromadzeni dziennikarze.

Jak skonkludował swoje stanowisko przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "kwestie dotyczące tych obwodowych komisji wymagają wyjaśnienia, łącznie z postępowaniem karnym, natomiast w naszej ocenie to jest różnica około 4 tys. głosów". To nie powinno się zdarzyć, bo każdy głos powinien odzwierciedlać to, jak wyborca zagłosował, natomiast w końcowym wyniku, gdy ta różnica między kandydatami wynosiła blisko 370 tys. głosów, to należy uznać, że nie miało to wpływu na ustalenie wyniku wyborów - zaznaczył szef PKW.

Demonstracje przed Sądem Najwyższym

Przed budynkiem sądu stoją dwie duże grupy manifestantów - relacjonuje reporter RMF FM Jakub Rybski. 

Jedni domagają się ponownego przeliczenia głosów w drugiej turze wyborów, pojawiają się hasła pod tytułem "nie wolno fałszować wyborów" i "oszustw wyborczych nie akceptujemy". Druga strona z kolei protestuje przeciwko obecnej władzy. Z tej strony mówi się o bezprawiu i próbie odebrania zwycięstwa Karolowi Nawockiemu. To m.in. działacze Klubów Gazety Polskiej, do której dołączyli były premier Mateusz Morawiecki i działacz środowisk narodowych Robert Bąkiewicz. 

Ze strony manifestantów co jakiś czas padają wulgarne słowa w kierunku swoich przeciwników. Nad spokojnym przebiegiem manifestacji czuwa jednak kilkudziesięciu funkcjonariuszy. 

Do Sądu Najwyższego trafiło ok. 56 tysięcy protestów wyborczych, ale większość z nich jest rozpatrywanych na posiedzeniach niejawnych. Sąd Najwyższy wskazał jednak, że z ważnych przyczyn niektóre protesty mogą zostać skierowane do rozpoznania na posiedzeniu jawnym, w którym może brać udział publiczność.