Rosyjscy gubernatorzy i senatorzy masowo zapisują się do partii Putina. Ostatnio w szeregach Jedynej Rosji znalazło się już 10 przedstawicieli władz regionalnych, a 20 kolejnych wypełniło podania.

Po tragedii w Biesłanie rosyjski prezydent oświadczył, że trzeba wzmocnić struktury państwa, by skutecznie walczyć z terroryzmem. Dlatego uznał, że to on sam powinien wyznaczać gubernatorów. W ten sposób rozpoczęła się parada wiernopoddańczych gestów.

Masowe wstępowanie gubernatorów do partii to jednak nic nadzwyczajnego. Jedyna Rosja od samego początku była partią władzy, to znaczy skupiała właśnie regionalnych baronów i biurokratów. To właśnie regionalni liderzy zapewnili jej zwycięstwo w ostatnich wyborach do Dumy. Już wtedy co najmniej 1/3 gubernatorów należała do partii.

Teraz ta tendencja tylko się wzmocni. Rosja Putina coraz bardziej przypomina Polskę Gierka - sny o potędze pomieszane z niekompetencją. Ale członek nomenklatury może być spokojny o swoją przyszłość, jeśli nie sprawdził się jako gubernator, Putin znajdzie mu inne stanowisko kierownicze. Bo właśnie biurokracja jest główną opoką jego rządów.