Pechowi turyści, których ratownicy odnaleźli niedaleko tatrzańskiej Przełęczy Krzyżne są już bezpieczni w Zakopanem. TOPR-owcy sprowadzili ich do wylotu żlebu, a tam za pomocą wyciągarki wciągnęli na pokład ratowniczego śmigłowca. W kilka minut później turyści byli już w stolicy Tatr.

Turystów w okolicy Przełęczy Krzyżne zaskoczyły fatalne warunki pogodowe. Para nie odniosła właściwie żadnych obrażeń, za niefrasobliwość zapłaciła tylko strachem. Ratownicy uważają jednak, że ich wycieczka mogła się skończyć tragicznie. Wędrowcy nie byli zbyt dobrze wyekwipowani, zwłaszcza na dłuższe przebywanie w górach przy mrozie, silnym wietrze i padającym śniegu.

Na szczęście, turyści mieli ze sobą telefon komórkowy i zawiadomili TOPR, że nie mogą odnaleźć szlaku w rejonie Przełęczy Krzyżne. Warunki pogodowe bardzo się pogorszyły; gęsta mgła i padający śnieg ograniczały widoczność do tego stopnia, że chłopak z dziewczyną nie byli w stanie wrócić nawet po własnych śladach na śniegu. TOPR-owcom na szczęście udało się ich szybko odnaleźć. Odnaleźli zagubioną dwójkę turystów we mgle, w silnym wietrze – mówi ratownik dyżurny Witold Cikowski:

Ratownicy podkreślają, że para miała olbrzymie szczęście, że chmury na chwilę odsłoniły Dolinę Pięciu Stawów Polskich i na pomoc mógł wyruszyć śmigłowiec. Dzięki temu grupa poszukiwawcza została wysadzona blisko przełęczy, w innym przypadku musieliby czekać na pomoc kilka godzin i groziła im śmierć z wychłodzenia.

Była to już kolejna sobotnia akcja poszukiwawcza w Tatrach. Rano słowaccy ratownicy odnaleźli ciało polskiego turysty, który spadł z Wielkiego Szczytu Mięguszowieckiego. 30-latek z Kraśnika wybrał się na samotną wycieczkę poza szlakiem turystycznym. Spadł około 400 metrów żlebem na słowacką stronę granicy.