36-letni Łukasz P., który w środę zabarykadował się z 4,5-letnim synem w pokoju mieszkania w kamienicy w Przemyślu (Podkarpackie) usłyszał zarzuty wzięcia i przetrzymywania zakładnika; złamanie zakazu zbliżania się do matki dziecka i znieważenia policjantów. Dziecko po ponad sześciu godzinach uwolnili policyjni kontrterroryści.

Do zdarzenia doszło w środę po południu w jednej z kamienic przy ul. Słowackiego w Przemyślu. 36-letni mężczyzna wszczął awanturę domową, zamknął się z dzieckiem w pokoju i nie chciał wypuścić syna.

Matka chłopca wezwała policję. Funkcjonariusze nie mogli jednak wejść do pokoju i przez sześć godzin pertraktowali z 36-latkiem.

"Mężczyzna nikogo do siebie nie dopuszczał i groził, że targnie się na własne życie" - relacjonowała oficer prasowy przemyskiej policji Małgorzata Czechowska.

Łukasz P. nie chciał z nikim rozmawiać i stawał się coraz bardziej agresywny. Z obawy o bezpieczeństwo 4,5-latka podjęto decyzję o siłowym wejściu do pokoju. Kontrtreroryści obezwładnili agresora, a chłopca oddali pod opiekę matki.

Agresor został przewieziony do szpitala psychiatrycznego w Żurawicy, gdzie przebywa pod nadzorem policji.

Jak informuje reporter RMF FM Krzysztof Kot, mężczyzna nie przyznaje się do winy, odmówił składania wyjaśnień. Prokuratorzy z Przemyśla postawili mu zarzuty. 36-latek odpowie za wzięcie i przetrzymywanie zakładnika, załamanie zakazu sądowego zbliżania się i kontaktowania z konkubiną, groźny karalne oraz znieważenie policjantów.

W piątek przed południem sąd rozpatrzy wniosek prokuratury o tymczasowy areszt na 3 miesiące. Mężczyźnie grozi nawet 15 lat więzienia.

Jak się dowiedzieliśmy, rodzina miała założoną niebieską kartę, a mężczyzna zakaz zbliżania się. Policjanci interweniowali w tej rodzinie kilkanaście razy.

Mężczyzna był w przeszłości karany za kradzieże i pobicia.